poniedziałek, 31 grudnia 2012

Epilog.


Kilka miesięcy później
*Ola*
Siedziałam na kanapie i wpatrywałam się w choinkę, która znajdowała się w rogu pokoju. Dzisiaj mieliśmy 24 grudnia. Wigilia, moja pierwsza w Londynie i miejmy nadzieję, że nie ostatnia. Patrzyłam w migoczące światełka i rozmyślałam o tym, co wydarzyło się przez ostatnie kilka miesięcy w moim życiu. Wszystko działo się bardzo szybko, aż za szybko. Jednego dnia byłam szczęśliwa, drugiego płakałam, bo wszystko waliło się na łeb na szyję. Ale teraz jest całkiem inaczej. Wszystko zwolniło swoje tempo. Teraz wszystko wydaje się dążyć ku dobremu.
Przeniosłam swój wzrok z choinki na swoje ręce. Spojrzałam na prawą dłoń, na jednym z palców połyskiwała złota obrączka. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Od niecałego tygodnia byłam żoną Wojciecha Szczęsnego. W końcu pod swoim sercem nosiłam jego dziecko.
Popatrzyłam w stronę jadalni, gdzie kolację Wigilijną przygotowywała Alicja, a pomagał jej Wojtek. Westchnęłam, po czym zaczęłam rozglądać się po pokoju, a mój wzrok utkwił na białej kopercie, która leżała na stoliku przede mną. Wzięłam ją do rąk i wyciągnęłam jej zawartość.
Było to zaproszenie na ślub Oliwi z Aaronem. Ceremonia miała się odbyć w Nowy Rok. Ponownie uśmiechnęłam się do siebie.
Życie toczyło się dalej. Ale teraz życie każdego z nas zaczęło dążyć ku tej dobrej stronie. A wszystko zaczęło się tego pięknego dnia, kiedy to Sandra przyszła do mnie, by mnie przeprosić, za to, co zrobiła i powiedzieć, że już nigdy więcej nie zobaczymy jej na oczy. Słowo się rzekło. Od tego dnia nie widziałam Sandry. Nikt nie wie gdzie jest, co robi, czy jeszcze żyje.
-Wszystko w porządku ?- spytał czule Wojtek siadając koło mnie i całkując w policzek.
Uśmiechnęłam się do niego.
-Oczywiście- odpowiedział i spojrzałam mu w oczy- Od dziś zaczynam optymistycznie patrzeć na życie. Bo gorzej niż było już nie będzie- dodałam, po czym wstaliśmy z kanapy i udaliśmy się do jadalni.

------------
Ahh.... Tak trudno było mi opublikować ten epilog. Zżyłam się z Wami i z tym opowiadaniem. Nawet właśnie w tym momencie się popłakałam, bo  to pierwsze opowiadanie, które skończyłam, a pisałam jakieś pięć. Przepraszam, że rozdziały pojawiały się w takich długich odstępach czasowych, ale miałam problemy osobiste i nie byłam w stanie zmusić się do pisania. Teraz możecie mnie znaleźć na http://www.so-suprising.blogspot.com Postanowiłam także, że będę pisać nowe opowiadanie, ale więcej informacji znajdziecie tutaj: http://www.try-to-found-love.blogspot.com Myślę, że też Wam przypadnie do gustu tak jak to opowiadanie. Tak więc zakończyłam tą historię happy endem. Dziękuję Wam, że byliście ze mną przez te 6 miesięcy. Dziękuję za komentarze i za tyle wyświetleń. 
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie ! <3
Życzę Wam udanego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego 2013 Roku ! <3
Buziaczki ! :*

środa, 26 grudnia 2012

Rozdział XXXVIII

Przeczytajcie to, co napisałam pod rozdziałem. To ważne.
------------

*Ola*
Słyszałam tylko irytujące buczenie lamp, charakterystyczne dla szpitala, nic poza tym. Chwila… CO JA ROBIĘ W SZPITALU ?! Chciałam otworzyć oczy, ale nie dałam rady. Powieki były zbyt ciężkie, żebym mogła je podnieść. Chciałam się poruszyć, ale też nie dałam rady, każda część mojego ciała bolała mnie tak, jakby ktoś łamał mi kości, miałam ochotę krzyczeć, ale także nie dałam rady. Ten stan był wkurzający. Nie możesz zrobić nic.
Usłyszałam czyjeś kroki. Bogu dzięki, jednak nie umarłam, nie leżę w kostnicy, bo jeszcze ktoś się mną tutaj interesuje. W ogóle jakim cudem jak się znalazłam w szpitalu ? Nie pamiętam niczego, co mogłoby spowodować to, że jestem tutaj.
-Panie doktorze co z nią ?- usłyszałam znajomy, przepełniony czułością, strachem głos.
Wojtek. Był tu przy mnie cały czas. Z jednej strony cieszyłam się, że tu jest, ale z drugiej byłam tak wściekła na niego, że cieszyłam się, iż nie mogę zrobić żadnego ruchu, bo jeszcze biedaczek by na tym ucierpiał.
-Stan pacjentki się poprawia. Może pozostać nieprzytomna jeszcze przez kilka dni, ale prócz złamanej nogi i ręki, kilku stłuczeń, nie ma niczego co mogłoby zagrażać jej życiu.
MAM ZŁAMANĄ RĘKĘ I NOGĘ ?! A CO MI SIĘ DO JASNEJ CHOLERY STAŁO ?! OŚWIECI MNIE KTOŚ ?! I przepraszam bardzo, ale ja nie jestem nieprzytomna. JA WSZYSTKO SŁYSZĘ !
-A i jeszcze chciałem panu pogratulować.- powiedział lekarz
-Pogratulować ? Czego ?- spytał zdezorientowany Wojtek.
Ja także nie wiedziałam o czym ten lekarz bredzi.
-Zostanie pan ojcem.
CO?! ALE, ALE ….. JAK TO ?! PRZECIEŻ…. CO?!
-Słucham ?- spytał jeszcze bardziej zbity z tropu Wojtek.
-Drugi tydzień.- odpowiedział lekarz, po czym odszedł.
Chwila, drugi tydzień… Dwa tygodnie temu… BOŻE ! FAKTYCZNIE ! Dwa tygodnie temu wyjechałam z Londynu, ale wcześniej, za nim dowiedziałam się, o tym, że Wojtek mnie zdradził z Sandrą…Miałam ochotę w tym momencie płakać. Nie wiem, czy ze szczęścia, czy też nie, ale miałam ochotę się rozpłakać, ale nie mogłam. Zamiast tego jednak, wszystko co słyszałam zaczęło się zlewać i stawało się coraz cichsze.
Otwarłam oczy bez żadnego problemu. Zobaczyłam białe ściany w sali szpitalnej. Koło mnie nie było nic. Były tylko cztery ściany, ja i łóżko, na którym leżałam. Nie miałam na nodze, ani ręce gipsu. Swobodnie mogłam poruszać swoimi kończynami bez jakiegokolwiek bólu.
-Witamy w śród „żywych”- powiedział jakiś głos, bardzo znajomy głos.
Rozglądnęłam się po pokoju i w kącie zobaczyłam… samą siebie w białej zwiewnej sukience do kostek. CO TO KURWA MA BYĆ ?!
-Gdzie ja jestem ?- spytałam swojego sobowtóra- Dlaczego Ty wyglądasz jak ja ?- dodałam
Mój klon się zaśmiał.
-Bo ja jestem Tobą. A jesteś między Ziemią, a Niebem.  Na pograniczu życia, a śmierci. Tutaj lądują tylko ludzie, którzy mają wybór. – odpowiedziała.
Popatrzyłam na nią zdezorientowana.
-Jaki kurwa znowu wybór ? O czym Ty w ogóle do mnie mówisz ?!
Klon westchnął.
-Jesteś w ciąży. Z facetem, którego kochasz i myślisz, że Cię zdradził, ze swoją byłą dziewczyną. Chciałaś umrzeć, ale nie dałaś rady się nawet pociąć, więc postanowiłaś się dobrze bawić upijając się każdego dnia, ale wpadłaś niechcący pod samochód. Więc wylądowałaś w szpitalu. To ostatnie wydarzenie sprawiło, że stoisz przed wyborem. Możesz wybrać życie na Ziemi, albo życie w Niebie. A ja jestem coś w rodzaju Twojego doradcy. – wyjaśniła mi ta istota wszystko.
-Okej… Więc ja nie wiem gdzie chcę żyć.- odpowiedziałam.
-Dobrze, więc teraz choć za mną.- powiedział mój sobowtór, po czym wyszedł na korytarz, a ja bez jakichkolwiek pytań podążyłam za nim.- Zacznijmy od Twojego dotychczasowego życia na Ziemi. Bardzo dużo w życiu przeszłaś. Twoja mama zmarła, zabili Ci ojca, potem poznałaś Wojtka Szczęsnego, było wszystko pięknie ładnie, ale pewna brunetka, Sandra Dziwiszek, uprzykrzała Ci  życie i za wszelką cenę chciała, żeby Wojtek do niej wrócił, więc wymyśliła sobie dobry plan, aby osiągnąć swój cel. Wymyśliła sobie, że spije Szczęsnego, wrzuci mu coś do drinka i zaciągnie do łóżka, a Tobie wmówi, że się z nim przespała. To wszystko się jej udało. Łatwo uwierzyłaś, że Wojtek zdradził Cię z Sandrą, choć wcale tak nie było. Fakt, Sandra zaciągnęła go do łóżka, ale między nimi nic nie było. Zbyt łatwo wierzysz swoim wrogą.- dodała, po czym się zatrzymała przed dwoma parami drzwi.
-Więc to wszystko było jednym wielkim kłamstwem ? Że nie potrzebnie robiłam tą szopkę ? Że gdybym bardziej ufała Wojtkowi, nie byłoby mnie tutaj, nadal prowadziłabym spokojne życie w Londynie i miała wyjebane na Sandrę ?- powiedziałam niedowierzając w to, co właśnie przed chwilą usłyszałam.
-Dokładnie tak.- potwierdził mój klon.- W obecnej sytuacji, chyba nie ma sensu, żebym Ci przedstawiała na czym polega życie w niebie.- dodała, po czym otworzyła przede mną jedną parę drzwi.- Życzę powodzenia w życiu na Ziemi. I pamiętaj ! Nigdy nie ufaj tym, co za wszelką cenę chcą zmarnować Ci życie. Ufaj swojemu sercu, bo ono zawsze wie lepiej komu zaufać. A teraz śmigaj na Ziemię i mam nadzieję, że szybko się nie spotkamy.- powiedziała, po czym się uśmiechnęła.
Odwzajemniłam jej gest, po czym przekroczyłam próg jednych z drzwi.
Ponownie usłyszałam irytujące buczenie lamp. Tym razem udało mi się otworzyć oczy. Zobaczyłam zamazany obraz lampy na suficie. Mrugnęłam kilka razy powiekami, po czym wszystko widziałam już w doskonałej ostrości. Czułam jak ktoś mocno ściska moją dłoń, która wystawała z gipsu. Odwróciłam delikatnie głowę i zobaczyłam śpiącego Wojtka na krześle z opartą głową o kant łóżka. Uśmiechnęłam się, po czym zdrową ręką przeczesałam jego włosy. Ten jeden ruch sprawił, że natychmiast się obudził. Uśmiechnęłam się do niego, po czym on odwzajemnił mój gest. Wstał szybko i złożył pocałunek na moich ustach.
-Ola, ja naprawdę …
-Cii- przerwałam mu- Nie obchodzi mnie to co było, ważne jest to, co dzieje się teraz.- rzekłam, po czym pocałowałam go.
---------
No więc tak. Na samym początku po raz milion któryś przepraszam Was za to, że długo mnie nie było, ale miałam problemy w domu, w szkole, także miałam problemy sercowe (nadal je mam) więc to jakoś mnie zatrzymywało przed pisaniem. Przyznam się Wam szczerze i otwarcie, że nie miałam ochoty i siły na pisanie. 
Jeśli zaś chodzi o ten rozdział, to jest to ostatni rozdział. Tak jest, Patrycja nareszcie ma zamiar skończyć jakieś opowiadanie, które zaczęła. Zmieniłam także narrację, jest to narracja pierwszoosobowa, gdyż trzecioosobowa nie oddawałaby tego co chciałam Wam przekazać w tym rozdziale.  Jest to także beznadziejny rozdział, ale cóż, na nic więcej mnie ostatnio nie stać. 
Wiele osób pytało mnie, czy będę pisać jakieś opowiadanie, gdy skończę pisać to, jak na razie możecie mnie znaleźć tu  http://so-suprising.blogspot.com/ 
Ale także decyzja należy do Was. Jeśli chcecie, żebym pisała jakieś opowiadanie, to po prostu napiszcie mi o tym w komentarzu. Pomysł mam, ale teraz pytanie do WAS: Miałoby to być opowiadanie związane z Arsenalem, czy całkiem wymyślone razem z bohaterami prze ze mnie ?
Zostawiam Was z tą decyzją.
A ja pragnę zaprosić Was na 31 grudnia, na EPILOG tego opowiadania. 
Pozdrawiam i przesyłam całuski :*