Przeczytajcie to, co napisałam pod rozdziałem. To ważne.
------------
*Ola*
Słyszałam
tylko irytujące buczenie lamp, charakterystyczne dla szpitala, nic poza tym. Chwila…
CO JA ROBIĘ W SZPITALU ?! Chciałam otworzyć oczy, ale nie dałam rady. Powieki
były zbyt ciężkie, żebym mogła je podnieść. Chciałam się poruszyć, ale też nie
dałam rady, każda część mojego ciała bolała mnie tak, jakby ktoś łamał mi
kości, miałam ochotę krzyczeć, ale także nie dałam rady. Ten stan był
wkurzający. Nie możesz zrobić nic.
Usłyszałam
czyjeś kroki. Bogu dzięki, jednak nie umarłam, nie leżę w kostnicy, bo jeszcze
ktoś się mną tutaj interesuje. W ogóle jakim cudem jak się znalazłam w szpitalu
? Nie pamiętam niczego, co mogłoby spowodować to, że jestem tutaj.
-Panie
doktorze co z nią ?- usłyszałam znajomy, przepełniony czułością, strachem głos.
Wojtek. Był
tu przy mnie cały czas. Z jednej strony cieszyłam się, że tu jest, ale z
drugiej byłam tak wściekła na niego, że cieszyłam się, iż nie mogę zrobić
żadnego ruchu, bo jeszcze biedaczek by na tym ucierpiał.
-Stan
pacjentki się poprawia. Może pozostać nieprzytomna jeszcze przez kilka dni, ale
prócz złamanej nogi i ręki, kilku stłuczeń, nie ma niczego co mogłoby zagrażać
jej życiu.
MAM ZŁAMANĄ
RĘKĘ I NOGĘ ?! A CO MI SIĘ DO JASNEJ CHOLERY STAŁO ?! OŚWIECI MNIE KTOŚ ?! I
przepraszam bardzo, ale ja nie jestem nieprzytomna. JA WSZYSTKO SŁYSZĘ !
-A i jeszcze
chciałem panu pogratulować.- powiedział lekarz
-Pogratulować
? Czego ?- spytał zdezorientowany Wojtek.
Ja także nie
wiedziałam o czym ten lekarz bredzi.
-Zostanie
pan ojcem.
CO?! ALE,
ALE ….. JAK TO ?! PRZECIEŻ…. CO?!
-Słucham ?-
spytał jeszcze bardziej zbity z tropu Wojtek.
-Drugi
tydzień.- odpowiedział lekarz, po czym odszedł.
Chwila,
drugi tydzień… Dwa tygodnie temu… BOŻE ! FAKTYCZNIE ! Dwa tygodnie temu
wyjechałam z Londynu, ale wcześniej, za nim dowiedziałam się, o tym, że Wojtek
mnie zdradził z Sandrą…Miałam ochotę w tym momencie płakać. Nie wiem, czy ze
szczęścia, czy też nie, ale miałam ochotę się rozpłakać, ale nie mogłam. Zamiast
tego jednak, wszystko co słyszałam zaczęło się zlewać i stawało się coraz
cichsze.
Otwarłam
oczy bez żadnego problemu. Zobaczyłam białe ściany w sali szpitalnej. Koło mnie
nie było nic. Były tylko cztery ściany, ja i łóżko, na którym leżałam. Nie
miałam na nodze, ani ręce gipsu. Swobodnie mogłam poruszać swoimi kończynami
bez jakiegokolwiek bólu.
-Witamy w
śród „żywych”- powiedział jakiś głos, bardzo znajomy głos.
Rozglądnęłam
się po pokoju i w kącie zobaczyłam… samą siebie w białej zwiewnej sukience do
kostek. CO TO KURWA MA BYĆ ?!
-Gdzie ja
jestem ?- spytałam swojego sobowtóra- Dlaczego Ty wyglądasz jak ja ?- dodałam
Mój klon się
zaśmiał.
-Bo ja
jestem Tobą. A jesteś między Ziemią, a Niebem.
Na pograniczu życia, a śmierci. Tutaj lądują tylko ludzie, którzy mają
wybór. – odpowiedziała.
Popatrzyłam
na nią zdezorientowana.
-Jaki kurwa
znowu wybór ? O czym Ty w ogóle do mnie mówisz ?!
Klon
westchnął.
-Jesteś w
ciąży. Z facetem, którego kochasz i myślisz, że Cię zdradził, ze swoją byłą
dziewczyną. Chciałaś umrzeć, ale nie dałaś rady się nawet pociąć, więc
postanowiłaś się dobrze bawić upijając się każdego dnia, ale wpadłaś niechcący
pod samochód. Więc wylądowałaś w szpitalu. To ostatnie wydarzenie sprawiło, że
stoisz przed wyborem. Możesz wybrać życie na Ziemi, albo życie w Niebie. A ja
jestem coś w rodzaju Twojego doradcy. – wyjaśniła mi ta istota wszystko.
-Okej… Więc
ja nie wiem gdzie chcę żyć.- odpowiedziałam.
-Dobrze,
więc teraz choć za mną.- powiedział mój sobowtór, po czym wyszedł na korytarz,
a ja bez jakichkolwiek pytań podążyłam za nim.- Zacznijmy od Twojego
dotychczasowego życia na Ziemi. Bardzo dużo w życiu przeszłaś. Twoja mama
zmarła, zabili Ci ojca, potem poznałaś Wojtka Szczęsnego, było wszystko pięknie
ładnie, ale pewna brunetka, Sandra Dziwiszek, uprzykrzała Ci życie i za wszelką cenę chciała, żeby Wojtek
do niej wrócił, więc wymyśliła sobie dobry plan, aby osiągnąć swój cel.
Wymyśliła sobie, że spije Szczęsnego, wrzuci mu coś do drinka i zaciągnie do
łóżka, a Tobie wmówi, że się z nim przespała. To wszystko się jej udało. Łatwo
uwierzyłaś, że Wojtek zdradził Cię z Sandrą, choć wcale tak nie było. Fakt,
Sandra zaciągnęła go do łóżka, ale między nimi nic nie było. Zbyt łatwo
wierzysz swoim wrogą.- dodała, po czym się zatrzymała przed dwoma parami drzwi.
-Więc to
wszystko było jednym wielkim kłamstwem ? Że nie potrzebnie robiłam tą szopkę ?
Że gdybym bardziej ufała Wojtkowi, nie byłoby mnie tutaj, nadal prowadziłabym
spokojne życie w Londynie i miała wyjebane na Sandrę ?- powiedziałam niedowierzając
w to, co właśnie przed chwilą usłyszałam.
-Dokładnie
tak.- potwierdził mój klon.- W obecnej sytuacji, chyba nie ma sensu, żebym Ci
przedstawiała na czym polega życie w niebie.- dodała, po czym otworzyła przede
mną jedną parę drzwi.- Życzę powodzenia w życiu na Ziemi. I pamiętaj ! Nigdy
nie ufaj tym, co za wszelką cenę chcą zmarnować Ci życie. Ufaj swojemu sercu,
bo ono zawsze wie lepiej komu zaufać. A teraz śmigaj na Ziemię i mam nadzieję,
że szybko się nie spotkamy.- powiedziała, po czym się uśmiechnęła.
Odwzajemniłam
jej gest, po czym przekroczyłam próg jednych z drzwi.
Ponownie
usłyszałam irytujące buczenie lamp. Tym razem udało mi się otworzyć oczy.
Zobaczyłam zamazany obraz lampy na suficie. Mrugnęłam kilka razy powiekami, po
czym wszystko widziałam już w doskonałej ostrości. Czułam jak ktoś mocno ściska
moją dłoń, która wystawała z gipsu. Odwróciłam delikatnie głowę i zobaczyłam
śpiącego Wojtka na krześle z opartą głową o kant łóżka. Uśmiechnęłam się, po
czym zdrową ręką przeczesałam jego włosy. Ten jeden ruch sprawił, że
natychmiast się obudził. Uśmiechnęłam się do niego, po czym on odwzajemnił mój
gest. Wstał szybko i złożył pocałunek na moich ustach.
-Ola, ja
naprawdę …
-Cii-
przerwałam mu- Nie obchodzi mnie to co było, ważne jest to, co dzieje się
teraz.- rzekłam, po czym pocałowałam go.
---------
No więc tak. Na samym początku po raz milion któryś przepraszam Was za to, że długo mnie nie było, ale miałam problemy w domu, w szkole, także miałam problemy sercowe (nadal je mam) więc to jakoś mnie zatrzymywało przed pisaniem. Przyznam się Wam szczerze i otwarcie, że nie miałam ochoty i siły na pisanie.
Jeśli zaś chodzi o ten rozdział, to jest to ostatni rozdział. Tak jest, Patrycja nareszcie ma zamiar skończyć jakieś opowiadanie, które zaczęła. Zmieniłam także narrację, jest to narracja pierwszoosobowa, gdyż trzecioosobowa nie oddawałaby tego co chciałam Wam przekazać w tym rozdziale. Jest to także beznadziejny rozdział, ale cóż, na nic więcej mnie ostatnio nie stać.
Ale także decyzja należy do Was. Jeśli chcecie, żebym pisała jakieś opowiadanie, to po prostu napiszcie mi o tym w komentarzu. Pomysł mam, ale teraz pytanie do WAS: Miałoby to być opowiadanie związane z Arsenalem, czy całkiem wymyślone razem z bohaterami prze ze mnie ?
Zostawiam Was z tą decyzją.
A ja pragnę zaprosić Was na 31 grudnia, na EPILOG tego opowiadania.
Pozdrawiam i przesyłam całuski :*