poniedziałek, 31 grudnia 2012

Epilog.


Kilka miesięcy później
*Ola*
Siedziałam na kanapie i wpatrywałam się w choinkę, która znajdowała się w rogu pokoju. Dzisiaj mieliśmy 24 grudnia. Wigilia, moja pierwsza w Londynie i miejmy nadzieję, że nie ostatnia. Patrzyłam w migoczące światełka i rozmyślałam o tym, co wydarzyło się przez ostatnie kilka miesięcy w moim życiu. Wszystko działo się bardzo szybko, aż za szybko. Jednego dnia byłam szczęśliwa, drugiego płakałam, bo wszystko waliło się na łeb na szyję. Ale teraz jest całkiem inaczej. Wszystko zwolniło swoje tempo. Teraz wszystko wydaje się dążyć ku dobremu.
Przeniosłam swój wzrok z choinki na swoje ręce. Spojrzałam na prawą dłoń, na jednym z palców połyskiwała złota obrączka. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Od niecałego tygodnia byłam żoną Wojciecha Szczęsnego. W końcu pod swoim sercem nosiłam jego dziecko.
Popatrzyłam w stronę jadalni, gdzie kolację Wigilijną przygotowywała Alicja, a pomagał jej Wojtek. Westchnęłam, po czym zaczęłam rozglądać się po pokoju, a mój wzrok utkwił na białej kopercie, która leżała na stoliku przede mną. Wzięłam ją do rąk i wyciągnęłam jej zawartość.
Było to zaproszenie na ślub Oliwi z Aaronem. Ceremonia miała się odbyć w Nowy Rok. Ponownie uśmiechnęłam się do siebie.
Życie toczyło się dalej. Ale teraz życie każdego z nas zaczęło dążyć ku tej dobrej stronie. A wszystko zaczęło się tego pięknego dnia, kiedy to Sandra przyszła do mnie, by mnie przeprosić, za to, co zrobiła i powiedzieć, że już nigdy więcej nie zobaczymy jej na oczy. Słowo się rzekło. Od tego dnia nie widziałam Sandry. Nikt nie wie gdzie jest, co robi, czy jeszcze żyje.
-Wszystko w porządku ?- spytał czule Wojtek siadając koło mnie i całkując w policzek.
Uśmiechnęłam się do niego.
-Oczywiście- odpowiedział i spojrzałam mu w oczy- Od dziś zaczynam optymistycznie patrzeć na życie. Bo gorzej niż było już nie będzie- dodałam, po czym wstaliśmy z kanapy i udaliśmy się do jadalni.

------------
Ahh.... Tak trudno było mi opublikować ten epilog. Zżyłam się z Wami i z tym opowiadaniem. Nawet właśnie w tym momencie się popłakałam, bo  to pierwsze opowiadanie, które skończyłam, a pisałam jakieś pięć. Przepraszam, że rozdziały pojawiały się w takich długich odstępach czasowych, ale miałam problemy osobiste i nie byłam w stanie zmusić się do pisania. Teraz możecie mnie znaleźć na http://www.so-suprising.blogspot.com Postanowiłam także, że będę pisać nowe opowiadanie, ale więcej informacji znajdziecie tutaj: http://www.try-to-found-love.blogspot.com Myślę, że też Wam przypadnie do gustu tak jak to opowiadanie. Tak więc zakończyłam tą historię happy endem. Dziękuję Wam, że byliście ze mną przez te 6 miesięcy. Dziękuję za komentarze i za tyle wyświetleń. 
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie ! <3
Życzę Wam udanego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego 2013 Roku ! <3
Buziaczki ! :*

środa, 26 grudnia 2012

Rozdział XXXVIII

Przeczytajcie to, co napisałam pod rozdziałem. To ważne.
------------

*Ola*
Słyszałam tylko irytujące buczenie lamp, charakterystyczne dla szpitala, nic poza tym. Chwila… CO JA ROBIĘ W SZPITALU ?! Chciałam otworzyć oczy, ale nie dałam rady. Powieki były zbyt ciężkie, żebym mogła je podnieść. Chciałam się poruszyć, ale też nie dałam rady, każda część mojego ciała bolała mnie tak, jakby ktoś łamał mi kości, miałam ochotę krzyczeć, ale także nie dałam rady. Ten stan był wkurzający. Nie możesz zrobić nic.
Usłyszałam czyjeś kroki. Bogu dzięki, jednak nie umarłam, nie leżę w kostnicy, bo jeszcze ktoś się mną tutaj interesuje. W ogóle jakim cudem jak się znalazłam w szpitalu ? Nie pamiętam niczego, co mogłoby spowodować to, że jestem tutaj.
-Panie doktorze co z nią ?- usłyszałam znajomy, przepełniony czułością, strachem głos.
Wojtek. Był tu przy mnie cały czas. Z jednej strony cieszyłam się, że tu jest, ale z drugiej byłam tak wściekła na niego, że cieszyłam się, iż nie mogę zrobić żadnego ruchu, bo jeszcze biedaczek by na tym ucierpiał.
-Stan pacjentki się poprawia. Może pozostać nieprzytomna jeszcze przez kilka dni, ale prócz złamanej nogi i ręki, kilku stłuczeń, nie ma niczego co mogłoby zagrażać jej życiu.
MAM ZŁAMANĄ RĘKĘ I NOGĘ ?! A CO MI SIĘ DO JASNEJ CHOLERY STAŁO ?! OŚWIECI MNIE KTOŚ ?! I przepraszam bardzo, ale ja nie jestem nieprzytomna. JA WSZYSTKO SŁYSZĘ !
-A i jeszcze chciałem panu pogratulować.- powiedział lekarz
-Pogratulować ? Czego ?- spytał zdezorientowany Wojtek.
Ja także nie wiedziałam o czym ten lekarz bredzi.
-Zostanie pan ojcem.
CO?! ALE, ALE ….. JAK TO ?! PRZECIEŻ…. CO?!
-Słucham ?- spytał jeszcze bardziej zbity z tropu Wojtek.
-Drugi tydzień.- odpowiedział lekarz, po czym odszedł.
Chwila, drugi tydzień… Dwa tygodnie temu… BOŻE ! FAKTYCZNIE ! Dwa tygodnie temu wyjechałam z Londynu, ale wcześniej, za nim dowiedziałam się, o tym, że Wojtek mnie zdradził z Sandrą…Miałam ochotę w tym momencie płakać. Nie wiem, czy ze szczęścia, czy też nie, ale miałam ochotę się rozpłakać, ale nie mogłam. Zamiast tego jednak, wszystko co słyszałam zaczęło się zlewać i stawało się coraz cichsze.
Otwarłam oczy bez żadnego problemu. Zobaczyłam białe ściany w sali szpitalnej. Koło mnie nie było nic. Były tylko cztery ściany, ja i łóżko, na którym leżałam. Nie miałam na nodze, ani ręce gipsu. Swobodnie mogłam poruszać swoimi kończynami bez jakiegokolwiek bólu.
-Witamy w śród „żywych”- powiedział jakiś głos, bardzo znajomy głos.
Rozglądnęłam się po pokoju i w kącie zobaczyłam… samą siebie w białej zwiewnej sukience do kostek. CO TO KURWA MA BYĆ ?!
-Gdzie ja jestem ?- spytałam swojego sobowtóra- Dlaczego Ty wyglądasz jak ja ?- dodałam
Mój klon się zaśmiał.
-Bo ja jestem Tobą. A jesteś między Ziemią, a Niebem.  Na pograniczu życia, a śmierci. Tutaj lądują tylko ludzie, którzy mają wybór. – odpowiedziała.
Popatrzyłam na nią zdezorientowana.
-Jaki kurwa znowu wybór ? O czym Ty w ogóle do mnie mówisz ?!
Klon westchnął.
-Jesteś w ciąży. Z facetem, którego kochasz i myślisz, że Cię zdradził, ze swoją byłą dziewczyną. Chciałaś umrzeć, ale nie dałaś rady się nawet pociąć, więc postanowiłaś się dobrze bawić upijając się każdego dnia, ale wpadłaś niechcący pod samochód. Więc wylądowałaś w szpitalu. To ostatnie wydarzenie sprawiło, że stoisz przed wyborem. Możesz wybrać życie na Ziemi, albo życie w Niebie. A ja jestem coś w rodzaju Twojego doradcy. – wyjaśniła mi ta istota wszystko.
-Okej… Więc ja nie wiem gdzie chcę żyć.- odpowiedziałam.
-Dobrze, więc teraz choć za mną.- powiedział mój sobowtór, po czym wyszedł na korytarz, a ja bez jakichkolwiek pytań podążyłam za nim.- Zacznijmy od Twojego dotychczasowego życia na Ziemi. Bardzo dużo w życiu przeszłaś. Twoja mama zmarła, zabili Ci ojca, potem poznałaś Wojtka Szczęsnego, było wszystko pięknie ładnie, ale pewna brunetka, Sandra Dziwiszek, uprzykrzała Ci  życie i za wszelką cenę chciała, żeby Wojtek do niej wrócił, więc wymyśliła sobie dobry plan, aby osiągnąć swój cel. Wymyśliła sobie, że spije Szczęsnego, wrzuci mu coś do drinka i zaciągnie do łóżka, a Tobie wmówi, że się z nim przespała. To wszystko się jej udało. Łatwo uwierzyłaś, że Wojtek zdradził Cię z Sandrą, choć wcale tak nie było. Fakt, Sandra zaciągnęła go do łóżka, ale między nimi nic nie było. Zbyt łatwo wierzysz swoim wrogą.- dodała, po czym się zatrzymała przed dwoma parami drzwi.
-Więc to wszystko było jednym wielkim kłamstwem ? Że nie potrzebnie robiłam tą szopkę ? Że gdybym bardziej ufała Wojtkowi, nie byłoby mnie tutaj, nadal prowadziłabym spokojne życie w Londynie i miała wyjebane na Sandrę ?- powiedziałam niedowierzając w to, co właśnie przed chwilą usłyszałam.
-Dokładnie tak.- potwierdził mój klon.- W obecnej sytuacji, chyba nie ma sensu, żebym Ci przedstawiała na czym polega życie w niebie.- dodała, po czym otworzyła przede mną jedną parę drzwi.- Życzę powodzenia w życiu na Ziemi. I pamiętaj ! Nigdy nie ufaj tym, co za wszelką cenę chcą zmarnować Ci życie. Ufaj swojemu sercu, bo ono zawsze wie lepiej komu zaufać. A teraz śmigaj na Ziemię i mam nadzieję, że szybko się nie spotkamy.- powiedziała, po czym się uśmiechnęła.
Odwzajemniłam jej gest, po czym przekroczyłam próg jednych z drzwi.
Ponownie usłyszałam irytujące buczenie lamp. Tym razem udało mi się otworzyć oczy. Zobaczyłam zamazany obraz lampy na suficie. Mrugnęłam kilka razy powiekami, po czym wszystko widziałam już w doskonałej ostrości. Czułam jak ktoś mocno ściska moją dłoń, która wystawała z gipsu. Odwróciłam delikatnie głowę i zobaczyłam śpiącego Wojtka na krześle z opartą głową o kant łóżka. Uśmiechnęłam się, po czym zdrową ręką przeczesałam jego włosy. Ten jeden ruch sprawił, że natychmiast się obudził. Uśmiechnęłam się do niego, po czym on odwzajemnił mój gest. Wstał szybko i złożył pocałunek na moich ustach.
-Ola, ja naprawdę …
-Cii- przerwałam mu- Nie obchodzi mnie to co było, ważne jest to, co dzieje się teraz.- rzekłam, po czym pocałowałam go.
---------
No więc tak. Na samym początku po raz milion któryś przepraszam Was za to, że długo mnie nie było, ale miałam problemy w domu, w szkole, także miałam problemy sercowe (nadal je mam) więc to jakoś mnie zatrzymywało przed pisaniem. Przyznam się Wam szczerze i otwarcie, że nie miałam ochoty i siły na pisanie. 
Jeśli zaś chodzi o ten rozdział, to jest to ostatni rozdział. Tak jest, Patrycja nareszcie ma zamiar skończyć jakieś opowiadanie, które zaczęła. Zmieniłam także narrację, jest to narracja pierwszoosobowa, gdyż trzecioosobowa nie oddawałaby tego co chciałam Wam przekazać w tym rozdziale.  Jest to także beznadziejny rozdział, ale cóż, na nic więcej mnie ostatnio nie stać. 
Wiele osób pytało mnie, czy będę pisać jakieś opowiadanie, gdy skończę pisać to, jak na razie możecie mnie znaleźć tu  http://so-suprising.blogspot.com/ 
Ale także decyzja należy do Was. Jeśli chcecie, żebym pisała jakieś opowiadanie, to po prostu napiszcie mi o tym w komentarzu. Pomysł mam, ale teraz pytanie do WAS: Miałoby to być opowiadanie związane z Arsenalem, czy całkiem wymyślone razem z bohaterami prze ze mnie ?
Zostawiam Was z tą decyzją.
A ja pragnę zaprosić Was na 31 grudnia, na EPILOG tego opowiadania. 
Pozdrawiam i przesyłam całuski :*

niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział XXXVII


Trzy dni później
*Oliwia*
Umówiłam się z Aaronem że poczekam na niego przed ośrodkiem treningowym i tak owo właśnie robiłam. Siedząc na masce jego Mercedesa popijałam swoją wodę.
- Witam piękną panią, co tam u pani? - przysiadł się do mnie Chamberlain.
- Wkurwiona jestem na ciebie, to u mnie. - popatrzyłam na chłopaka który wyglądał na zdezorientowanego. -Dziewiętnastoletni chłopak powinien umieć sam wracać do domu, a nie prosić o pomoc  swoich kolegów, którzy potem nie wracają na noc do domu - kontynuowałam z poirytowanym głosem.
-Ejj ejj ejj! Aaron nie pamiętam kiedy ostatnio mnie do domu odwoził - odpowiedział udając dumnego.
- A ty taki głupi jesteś czy udajesz? O Wojtka chodzi, głupku - popatrzyłam na niego, popijając wodę.
-Ale czekaj - wstał z maski i popatrzył w obie strony. – To Ty teraz z Wojtkiem? Koniec z Aaronem? - zapytał mnie. - Ja nie wiem co Ty w nich widzisz, tutaj stoi najlepszy facet na ziemi - obrócił się dookoła.
-ALEEEX! Dla twojej informacji dla mnie najlepszy jest Aaron. A z Wojtkiem o to chodzi, że dziewczyna się o niego martwiła bo po ostatniej imprezie dopiero rano przyszedł do domu tłumacząc się że musiał Cię odwieźć do domu.- kopnęłam go lekko w nogę.
- Ale czekaj. Na ostatniej imprezie to mnie nawet nie było. - Jak tylko wypowiedział te zdanie, wyplułam całą zawartość wody z mojej buzi wprost na chłopaka.
-Ups, ja...ja, przepraszam, hahaha. - próbowałam powstrzymać się od śmiechu. Nie tylko ja miałam z tym problem bo nie jaki Carl Jenkinson nie mógł otworzyć swojego auta poprzez łzy ze śmiechu.
Wzięłam chusteczkę z mojej torebki i zaczęłam wycierać bezrękawnik Chambo.
-Czuje się zazdrosny - usłyszałam mój ulubiony męski głos z tyłu. Potem poczułam jak ktoś łapie mnie w pasie i składa mi ze sto pocałunków na szyi. Uśmiechnęłam się lekko.
- Dobra Chambo, pogadamy później. Jak coś to bądź pod telefonem - uśmiechnęłam się do niego przepraszająco, a kiedy widziałam że Alex sobie poszedł odwróciłam się do Aarona i pocałowałam go. Ten odwzajemnił mój pocałunek  podparł mnie o swój samochód i tak owo nasze usta spotykały się razem przez następne pięć minut, gdyż potem przeszkodził nam trąbiący Chamberlain.

Poprosiłam  Aarona aby podrzucił mnie pod dom Wojtka bo chciałam przekazać informacje Oli. Gdy już tak zrobił zobaczyłam Sandrę. Pożegnałam się z Aaronem i podeszłam do niej.
-Witam panią rozwalam czyjeś związki Dziwiszek. - Sandra tylko na mnie popatrzyła.
-Oliwia? Czego chcesz?! - wypowiedziała się gówniara.
-Tego abyś nie wpieprzała swojego nie równego nochala w nie swoje sprawy. Abyś zostawiła wszystkich w spokoju bo wiesz co? Nikt twojego zepsutego ryja nie chce rozumiesz? Jesteś samolubną suką, która leci tylko i wyłącznie na kasę Wojtka, i chce zniszczyć Oli życie. Ale wiesz co? Nie uda Ci się, bo Wojtek z Tobą i twoimi krzywymi nogami już dawno skończył! - wykrzyczałam jej w twarz.
- Nie masz prawa tak do mnie mówić! - odwrzeszczała.
- Otóż kurwa mać mam! Odwal się od wszystkich a najbardziej od Oli i Wojtka zrozumiano? - zagroziłam.
-Nie mów mi co mam robić! Jestem lepsza od tej Olki i nie masz prawa mi grozić! - zaczęła się trząść.
-Weź Ty kurwa mi nie pieprz. Ostatnio słyszałam jak Wojtek opowiadał jak słaba w łóżku jesteś, tutaj już widać że od Olki lepsza nie jesteś! I mówię głośno i wyraźnie, to ja załatwiłam Ci te studia i to ja mogę Ci je też odebrać! - wykrzyczałam jej w twarz. A Sandra nic nie odpowiedziała tylko się rozpłakała i uciekła. I dobrze jej tak, niech nauczy się tego co trzeba.

Weszłam tylko pod apartament Wojtka i zapukałam do ich drzwi. Otworzył mi Wojtek.
-Cześć jest Ola? Chciałabym z nią pogadać. - uśmiechnęłam się do chłopaka, który wyglądał na zmartwionego.
-Cześć, Oli znaczy…. Emm… nie ma. Ale wejdź proszę - wpuścił mnie do środka.
Weszłam do apartamentu Szczęsnego, tak dobrze go  nie znałam, ale udało mi się wcześniej z nim parę razy porozmawiać. Wydawał się być takim wielkim dzieciakiem, ale na faceta, który zmienia dziewczyny jak rękawiczki, nie wyglądał.
-Nie wiem gdzie jest, zostawiła list. Rzeczy też zabrała. - gdy miałam już otworzyć buzie z zapytaniem gdzie jest, odpowiedział mi załamującym tonem.
Nie dał mi sekundy na jakąkolwiek reakcje ponieważ dał mi list od Olki. Od razu przeczytałam zawartość i spojrzałam na niego. Westchnęłam lekko.
- Coś Ty Wojtek narobił? Siadaj. - wskazałam na wielki stół w jadalni.
 Chłopak posłuchał  i usiadł przy stole. Ja zrobiłam tak samo. Ściągając moją kurtkę i szalik, Wojtek tylko się na mnie patrzył.
- A więc tak, słuchaj, nic nie mów, i pamiętaj ja jestem okrutnie szczera - pogroziłam mu i zaczęłam mówić.
- Twoja ukochana Ola, przyszła do mnie dzień po imprezie. Rozpłakała się bo podobno wam się nie układa. Nie wróciłeś na noc, bo podobno miałeś zawieść Chambo i rozładował ci się telefon. - w tym momencie spojrzałam na niego z groźną miną. - a z listu wynika, że wie o wszystkim. Do tego, Chambo nawet na imprezie nie było. Co za zbieg okoliczności, prawda? A teraz tłumacz mi się. I nie pieprz głupot, bo widać kiedy kłamiesz. - Chamska to ja nie jestem, ale umiem powiedzieć komuś prawdę.
-Ja ją zdradziłem z Sandrą, ale kto jej powiedział to nie wiem. Pewnie Sandra we własnej osobie. - popatrzył mi w oczy, z błagalną twarzą.
-Ale to jest taki, mamy cię, jakiś program? Gdzie kwiaty? Gdzie czekoladki? - obracałam się dokoła pokoju, bo szczerze, nie mogłam uwierzyć, w to, co usłyszałam.
-Oliwia, ja poważnie mówię. - w tym momencie, nie miałam ochoty z nim gadać.
Nigdy nie wybaczyłabym facetowi zdrady, nigdy przenigdy. I nie dziwię się że Ola wyjechała.
-Ale poczekaj, daj mi się wytłumaczyć - wstał za mną gdy zakładałam szalik.
-Mówiłam ci już abyś nie pieprzył mi głupot, zdradziłeś to zdradziłeś. A ja się Oli nie dziwię. - Szczęsny w tym momencie się we mnie wtulił, tak mocno jak tylko można było. Zaskoczył mnie, więc tylko go klepałam po plecach.
-Ale ja kurwa bez niej żyć nie mogę, nie pamiętam tego jak to się stało, pamiętam tylko, że obudziłem się koło Sandry. Ola to najlepsza rzecz jaka mi się w życiu przytrafiła, nie chcę jej na zawsze stracić- aż zrobiło mi się cieplej na sercu.
-Dobra Szczęsny, weź się kurwa w garść, jesteś mi teraz winny ciastko z czekoladą i masz powiedzieć Ramsey’owi, że jestem najlepszą dziewczyną na świecie, do tego, musisz wejść na dach ośrodka treningowego i wykrzyczeć na całe gardło że jestem najlepsza. Jak obiecasz to ci pomogę, ok? - Chciałam aby chociaż trochę się upokorzył. - Jeszcze, będziesz całował Olę po rękach i spełniać jej wszystkie zachcianki. Musisz jeszcze wygarnąć Sandrze wszystko przy wszystkich i wybiec w samych gaciach na boisko tuż przed meczem. I jak? – powiedziałam mu wszystkie moje warunki. Wojtek jedynie powiedział że się zgadza i wreszcie mnie puścił.

Tydzień później.
*Ola*
Siedzę całymi dniami w moim pustym mieszkaniu, to znaczy zazwyczaj śpię całymi dniami, przynajmniej tak jest od jakiegoś tygodnia. Moje życie tutaj wygląda mniej więcej tak, całonocne imprezy, upijanie się do nie przytomności, a potem w tajemniczych okolicznościach znajduje się w swoim domu. Czemu to robię ? Bo chce zapomnieć. Chcę zapomnieć o Wojtku, o tych pięknych miesiącach, o tym co między nami było. Alkohol mi pomaga, przynajmniej na chwilę. Jak nigdy nie imprezowałam, tak teraz wszystko nadrabiam. Oczywiście przez głowę przeszedł mi pomysł, by się zabić. Nawet próbowałam podciąć sobie żyły, ale i tak mi nie wyszło. Gdy tylko wzięłam żyletkę do ręki i przyłożyłam do skóry rozpłakałam się i rzuciłam to cholerstwo w kąt pokoju. Stwierdziłam, że upijanie się załatwi sprawę, no i tak jest. Codzienne budzenie się na kacu nie jest wcale takie złe.
Właśnie szłam do mojego ulubionego klubu. Gdy tylko się tam znalazłam pierwsze co zrobiłam, to usiadłam przy barze i zamówiłam drinka. Wypiłam jednego, potem drugiego, trzeciego i nadszedł czas by wkroczyć na parkiet. Lekko chwiejnym krokiem, szłam w stronę ludzi, którzy poruszali się w rytm muzyki.
Po chwili także tańczyłam, o ile moje gibanie w rytm muzyki można nazwać tańcem, poczułam jak ktoś mnie łapie mnie od tyłu w talii i przytula się do mnie.
-Może masz ochotę na jeszcze jednego drinka ?- usłyszałam jakiś nieznajomy głos.
-Dzięki, muszę trochę przystopować.- odpowiedziałam ściągając dłonie tego faceta z mojej talii.
-Może jednak ?- spytał ponownie kładąc ręce na moich biodrach.
Ale ten gościu był nachalny.
-Sorry, ale nie skorzystam.- odpowiedziałam ściągając jego łapy z moich bioder, udając się z powrotem do baru.
Usiadłam przy barze i zamówiłam sobie drinka, czwartego dzisiejszej nocy, a raczej jeszcze wieczoru. Piłam mojego ulubionego Malibu Soul, kiedy koło mnie usiadła dobrze znana mi postać. Może to tylko moja wyobraźnia ? Może już jestem tak pijana, że mam jakieś przewidzenia ? Ale nie, to nie mogła być moja wyobraźnia i alkohol, który i tak już szumiał mi w głowie. To był on. Tak, to był ten, przez którego każdego dnia upijałam się, przez którego chciałam się zabić. Teraz siedział koło mnie i wpatrywał się w kieliszek z żółtawą cieczą.
-Możemy porozmawiać ?- spytał.
-My nie mamy już o czym rozmawiać- odpowiedziałam wypijając zawartość kieliszka i wstając z miejsca, podążając w stronę wyjścia z klubu.
-Błagam Cię Ola, daj mi się wytłumaczyć.- rzekł chwytając mnie za rękę.
Wyrwałam dłoń z jego uścisku.
-Nie masz mi już nic do wytłumaczenia. Życzę wszystkiego najlepszego, na nowej drodze życia z Sandrą.- odpowiedziałam, po czym wyszłam z klubu.
Nagle przede mną wszystko pojaśniało, a potem czułam tylko ból, który był obecny w całym moim ciele, słyszałam krzyki ludzi, ale z każdą sekundą wszystko jakby cichło. Po chwili nie słyszałam i nie czułam już niczego.

--------
Ahh... No i po (znowu) długiej nieobecności dodaje rozdział.
Chciałabym powiedzieć, że szykuje jeszcze jakiś jeden lub dwa i epilog.
Także powoli będziemy kończyć tą historię.
Chciałabym podziękować Oliwi, która napisała pierwszą część rozdziału.
Bez tego nawet bym nie ruszyła, także baaardzo dziękuję ! :*
A WAM dziękuje za ponad SIEDEM TYSIĘCY wejść !  <3
Jesteście niesamowici.

Pozdrawiam Was bardzo ciepło w te chłodne dni ! <3
Buziaczki :*