Ola obudziła
się. Spojrzała na zegarek i mocno się zdziwiła. Była dziewiąta piętnaście. Ola
szybko wstała, ubrała się, po czym udała się do jadalni. To co tam zobaczyła,
zaskoczyło ją jeszcze bardziej niż godzina. Na stole stał wielki bukiet
czerwonych róż, dziewczyna powąchała je i uśmiechnęła się do siebie
przegryzając dolną wargę. Na stole także stało śniadanie dla niej. Na talerzu
leżała karteczka, a napisane było na niej:
„Tak słodko spałaś, że aż żal było mi
Cię budzić, więc przyszykowałem specjalnie dla Ciebie śniadanie, mam nadzieję,
że będzie smakować. A gdy wrócę z treningu, mam dla Ciebie niespodziankę,
pojedziemy w pewne miejsce.
Życzę smacznego.
Wojtek”
Ola
przeczytawszy te słowa uśmiechnęła się szeroko i pokręciła głową, po czym
usiadła do stołu i zaczęła jeść przyszykowane przez Szczęsnego śniadanie. Posmarowała
swojego tosta dżemem i zaczęła go ze smakiem chrupać.
Gdy
skończyła jeść swoje śniadanie, posprzątała, po czym usiadła na kanapie i
włączyła telewizję, skakała po kanałach szukając czegoś interesującego. Jedyne
co było ciekawe w telewizji to jakiś program muzyczny, na którym leciała
właśnie piosenka Bruno Marsa.
Po chwili
usłyszała, że ktoś puka, zdziwiona tym, kto to może być, wyłączyła telewizor,
udała się do drzwi i je otworzyła. Totalny szok przeżyła, gdy zobaczyła, kto w
nich stoi, a była to we własnej osobie Sandra. Olę totalnie zamurowało.
-Liczyłam,
że ktoś inny otworzy mi drzwi- powiedziała Sandra, po czym weszła do środka.
-Też się
cieszę, że Cię widzę- powiedziała sarkastycznie Ola, po czym zamknęła drzwi i
udała się do salonu, w którym panna Dziwiszek rozgościła się, jakby co najmniej
była u siebie.- Mogę wiedzieć, co Cię tu sprowadza ?- spytała z udawaną
uprzejmością Aleksandra.
Sandra
zaśmiała się cicho, po czym spojrzała na Olę.
-Przyszłam
porozmawiać z Wojtkiem, ale jak widzę, nie ma go jeszcze, więc zaczekam-
powiedziała, po czym wyszczerzyła się w uśmiechu.
Aleksandra
powoli zaczynała wychodzić z siebie, miała nadzieję, że Szczęsny za niedługo
wróci i coś zrobi, bo ona miała wielką ochotę udusić nieproszonego gościa.
Sandra zaczęła
rozglądać się po domu, po czym gwałtownie wstała z kanapy i udała się do
kuchni, Ola nie ufała jej, więc podążała za nią jak cień. Dziewczyna zatrzymała
się w kuchni przy stole i wąchała czerwone róże Oli uśmiechając się do nich.
-Oj, aż
przypomniały mi się stare dobre czasy- powiedziała uśmiechając się słodko do
Oli.
Od tej
słodyczy, aż Aleksandrę zemdliło.
-Te
wszystkie śniadanka, kwiatki, prezenty, gdy tak sobie teraz o tym myślę, to
wiem do czego warto wrócić.- powiedziała idąc w stronę lodówki.
Sandra
wyciągnęła z niej sok, po czym nalała sobie do szklanki i upiła spory łyk.
Olą aż
szarpało od środka. Teraz miała ochotę rozerwać Sandrę na strzępy. Wzięła kilka
głębokich wdechów i patrzyła na dziewczynę, która rozkoszowała się smakiem soku
pomarańczowego. Pazerność na pieniądze- tak teraz właśnie wyszła na jaw. Nie
zależało Sandrze na Wojtku, tylko na jego kasie, drogich prezentach i innych
takich.
-Wiesz,
jeśli myślisz, że Wojtek wróci do Ciebie to się grubo mylisz. Jesteś zachłanna.
Lecisz na jego kasę. On to wie i drugi raz nie wpakuje się w to samo bagno co
kiedyś. – powiedziała Ola powoli wychodząc z siebie.
Miała już
jej dość. Pragnęła powiedzieć jej coś, co sprawiłoby, że wyszła by z domu z
płaczem, albo zrobić coś co sprawiłoby, że sama nie wyszła by stąd i ktoś,
zapewne sanitariusze, albo zakład pogrzebowy, pomógł by jej wyjść.
Sandra w
odpowiedzi zaśmiała się tylko, po czym odstawiła szklankę i podeszła bliżej
Oli.
-Znasz takie
powiedzenie „Stara miłość nie rdzewieje” ? Jeśli tak to wiedz jedno. Ja nie
spocznę, póki Wojtek nie będzie mój. Jeśli myślisz, że już wygrałaś, to jesteś
w błędzie. Ktoś przegra tą wojnę, ale nie będę to na pewno ja.- powiedziała
pewna siebie Sandra.
W tej chwili
do domu wszedł Szczęsny i od razu udał się do kuchni. Gdy zobaczył Sandrę mocno
się zdziwił.
-Co tutaj
się dzieje ?- spytał mocno zdziwiony.
Ola
odwróciła się w jego stronę i stanęła koło niego, po czym odpowiedziała:
-Nic. Sandra
właśnie wychodzi prawda ?- spytała Ola patrząc z udawanym uśmiechem na dziewczynę.
Sandra
uśmiechnęła się do nich, po czym odpowiedziała.
-Tak. Do
zobaczenia- odpowiedziała, po czym wyszła z kuchni, a Ola podążyła za nią.
Gdy znalazły
się przy drzwiach Sandra powiedziała.
-Pamiętaj o
tym, co Ci powiedziałam, albo lepiej. Najlepiej poddaj się od razu. Oszczędzisz
sobie nerwów.- po tych słowach na jej twarzy zagościł cwany uśmieszek.
-Nigdy-
powiedziała Ola, po czym zamknęła Sandrze drzwi przed nosem i udała się do
salonu, w którym stał zdezorientowany Wojtek.
-Czego ona
znowu chciała ?- spytał
Ola
uśmiechnęła się blado.
-Tego co
zawsze.- odpowiedziała, po czym usiadła na kanapie i schowała twarz w dłoniach.
Wojtek
usiadł koło Oli, po czym pogłaskał ją po plecach.
-Nie
przejmuj się tym, co gada. Olej to. Nigdy nie będzie mieć tego, czego chce,
nigdy.- zapewnił ją Szczęsny.
Ola
podniosła wzrok, po czym przytuliła się do chłopaka, który był mile zaskoczony
tym posunięciem.
Aleksandra
po prostu potrzebowała jego bliskości. Potrzebowała tego, musiała się do niego
przytulić.
-Mieliśmy
gdzieś jechać, prawda ?- zmieniła temat Ola.
-No tak.-
odpowiedział Wojtek
-No to na co
czekamy, jedźmy- powiedziała Ola, po czym odsunęła się od chłopaka i wstała z
kanapy.
Szczęsny
szybko wstał z kanapy, po czym chwycił Olę za rękę i odwrócił ją w swoją stronę,
przyciągając bliżej do siebie. Odgarnął włosy z jej czoła, po czym uśmiechnął
się do Oli. Dziewczyna była lekko zaskoczona, ale także odwzajemniła gest
chłopaka, po czym się do niego przytuliła. Czuła się przy nim bezpiecznie i
dobrze.
-No to
jedźmy- powiedział Szczęsny, po czym razem z Olą udali się do wyjścia.
*******
Witam.
Oto rozdział.
Jak zwykle pozostawiam go Wam do oceny :)
Następny we środę, gdyż muszę wiele spraw do ogarnięcia.
Pozdrawiam :)
1 komentarze:
Nie żeby coś ale... CZEMU TAKI KRÓTKI?! Ja się na początku napaliłam, a tu dupa. ;c Do środy mam czekać?! Buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu! Haha. xx
Prześlij komentarz