sobota, 29 września 2012

Rozdział XXIX


Promyki letniego słońca wdarły się do pokoju budząc przy okazji Olę. Dziewczyna niechętnie otworzyła oczy z nadzieją, że ujrzy koło siebie Wojtka. Jednak tak się nie stało. Obok siebie zobaczyła tackę z jedzeniem i małym bukiecikiem, drobniutkich, czerwonych różyczek. Uśmiechnęła się sama do siebie. Wzięła do ręki kwiatki, po czym wciągnęła do nosa ich aromat.
Zaczęła pałaszować swoje śniadanie, gdy tylko skończyła, wstała z łóżka, po czym  założyła koszulę Wojtka, która leżała na podłodze. Otworzyła drzwi balkonowe, po czym wyszła na balkon.
Ciepłe promienie słoneczne ogrzały jej twarz, a lekki wietrzyk rozczochrał jej i tak nie uczesane włosy.
Ola zamknęła oczy i zaczęła rozkoszować się promykami słońca padającymi na jej twarz. Było jej tak dobrze tutaj w Paryżu, że nawet nie chciała myśleć o powrocie do Londynu.
-W tej mojej koszuli wyglądasz bardzo seksownie- stwierdził Wojtek.
Ola odwróciła się szybko w jego stronę. Szczęsny stał oparty o futrynę drzwi i szeroko się uśmiechał.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego zalotnie i oparła się o barierkę. Wojtek podszedł do niej, po czym objął ją w pasie i przyciągnął do siebie. Po chwili musnął delikatnie jej usta.

Sandra właśnie stała pod domem Melanie.  Westchnęła ciężko, po czym zadzwoniła dzwonkiem do drzwi.
Po kilku sekundach drzwi otworzyła jej blond włosa dziewczyna, która ucieszyła się na widok Sandry.
-Miło, że przyszłaś- powiedziała z szerokim uśmiechem i gestem ręki zaprosiła czarnowłosą do środka.
Sandra uśmiechnęła się tylko lekko, weszła do środka i od razu pokierowała się w stronę salonu i usiadła na kanapie.
Po chwili Melanie dołączyła do dziewczyny i usiadła koło niej. Postawiła na stolę butelkę czerwonego wina i dwa kieliszki.
-Skąd wiedziałaś, że będę Cię potrzebować ?- spytała zaciekawiona Sandra.
Blondynka uśmiechnęła się szeroko.
-Przecież wiem, że oprócz mnie nie masz nikogo innego.- powiedziała wlewając wino do swojego kieliszka- A po za tym, jesteś moją przyjaciółką i nie potrafię od tak się od Ciebie odwrócić.- dodała po chwili upijając łyk czerwonego trunku.
Sandra uśmiechnęła się lekko do dziewczyny i także upiła łyk wina.
-Odnowiłam kontakt z Cesarem. Wieczorem lecę z nim do Paryża-powiedziała nagle Sandra.
Melanie zadławiła się winem.
-Przepraszam, że co ?!- niemalże wykrzyczała to pytanie.- Znowu zadajesz się z tym burakiem?- zadała kolejne pytanie niedowierzając w to, co przed chwila powiedziała jej przyjaciółka.
-Jakim burakiem ? Oprócz tego, że może jest trochę arogancki, to jest słodki i przystojny- odpowiedziała z lekkim oburzeniem Sandra.
Melanie skrzywiła się.
-Słodki, to chyba tylko jak jesteście sami, a przystojny to wcale nie jest- powiedziała blond włosa dziewczyna wypijając zawartość swojego kieliszka.- A tak w ogóle to po co jedziecie do tego Paryża ?- spytała Melanie
Sandra uśmiechnęła się cwanie.
-Mamy pewną misję do wypełniania- odpowiedziała, a jej cwany uśmieszek ani na pół sekund nie znikł z twarzy.
Blondynka już doskonale wiedziała, o czym mówi do niej przyjaciółka.
-Błagam powiedz mi, że to jednak nie ma nic wspólnego z Wojtkiem i Olą…- powiedziała patrząc błagalnym wzrokiem na Sandrę.
Czarno włosa jednak nic jej nie odpowiedziała, tylko nadal się uśmiechała.
-Matko ! Czy Ty kiedyś odpuścisz ? Jesteś przecież młoda ! Możesz znaleźć sobie tysiąc innych chłopaków, ale Ty nie, Ty się tylko tego biednego Wojtka uczepiłaś. Daj mu żyć kobieto ! Przecież doskonale wiesz, że do Ciebie nie wróci.- rzekła Melanie.
Sandra przestała się uśmiechać, a jej twarz przybrała poważny ton.
-Jesteś moją przyjaciółką, czy nie ? Bo jakoś w tym momencie nie wydaje mi się, żebyś nią była.- powiedziała zawiedziona.
-Przecież wiesz, że jestem, ale jako przyjaciółka mam prawo do dawania Ci rad i prawienia kazań, więc kazanie już dostałaś, a moja rada jest taka, żebyś sobie odpuściła Wojtka i poszukała kogoś lepszego.- powiedziała- Za każdym razem, gdy się spotykamy wałkujemy ten sam temat, to się już naprawdę robi nudne, może tak dla odmiany porozmawiamy o czymś innym ? – spytała blondynka
Sandra niechętnie przystała na propozycję swojej przyjaciółki i zaczęły rozmawiać o czymś innym.

Następnego dnia, Ola wyszła z apartamentu, gdy Wojtek jeszcze spał. Postanowiła wybrać się na samotny poranny spacer po Paryżu. Zjechała na dół windą i zaczęła iść w stronę wyjścia.
Jednak widok pewnej sceny sprawił, że się momentalnie zatrzymała i nie wierzyła własnym oczom.
Przy recepcji nie stał nikt inny jak Sandra Dziwiszek. Właśnie odbierała klucz do swojego pokoju, a koło niej stał pewien młody mężczyzna, którego totalnie nie znała.
Była tak zdziwiona widokiem Sandry, że totalnie nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Nie wiedziała czy ma iść dalej, czy stać, czy może biec do windy. Po chwili jednak postawiła na to ostatnie i czym prędzej udała się do windy. Gdy tylko dotarła na piętro, gdzie znajdował się apartament, w którym mieszkała.
Szybko znalazła się w środku. Wojtek już nie spał, spojrzał na Olę i podszedł do niej.
-Stało się coś? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha.- powiedział
Ola popatrzyła na niego zdezorientowanym wzrokiem i usiadła na łóżku.
-Nie zgadniesz kogo właśnie widziałam na dole w recepcji.- powiedziała poważnym tonem głosu.- Sandrę- powiedziała i zaczęła przyglądać się Wojtkowi.
-Kogo ?!- spytał z niedowierzaniem
-No właśnie… - odpowiedziała Ola.- A było tak dobrze, to musiała się pojawić…- dodała po chwili i schowała twarz w dłoniach.
Wojtek objął swoja dziewczynę i powiedział.
-Nie martw się, nikt, ani nic nie zepsuje nam tego wyjazdu.- powiedział po czym delikatnie pocałował Olę.
******
Matko Boska.
Jaka sieczka mi wyszła.
Jezu...

Jeśli chodzi o twitcam, to zapraszam jutro (niedziala ;d) o godzinie 14:00 ;d 
Link do twitcama znajdziecie na moim twitterze, jutro dziesięć minut przed rozpoczęciem :)
Chciałabym, żebyście byli obecni, bo chcę żebyście się podzielili swoimi refleksjami na temat tego opowiadania i może zarzucli jakimiś pomysłami na dalsze rozdziały, bo jak widać po tym rozdziale mam totalnie pusto w głowie ;d Oczywiście oprócz tego chętnie odpowiem na każde wasze pytanie etc.

Także to tyle na dziś z mojej strony :)
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie ! <3 

środa, 26 września 2012

Rozdział XXVIII


Wojtek wraz z Olą szli już właśnie do swojego apartamentu trzymając się za ręce.
-Naprawdę dziękuję Ci za ten dzisiejszy wieczór- powiedziała Ola otwierając drzwi do ich pokoju.
-Przestaniesz mi już w końcu dziękować ? To zaczyna się już robić nudne…- powiedział z cwanym uśmieszkiem Wojtek, po czym razem z dziewczyną wszedł do środka.
Ola przewróciła oczami.
-No dobrze, przestaję już na dziś mówić słowo „dziękuję”-powiedziała, po czym zawiesiła swoje ręce na szyi Wojtka, uśmiechnęła się szeroko i pocałowała go.
Jednak Wojtkowi ten jeden całus nie wystarczał. Chciał więcej, o wiele więcej. Wojtek namiętnie całował Olę. Dziewczyna się nie sprzeciwiała, wręcz przeciwnie wcale nie pozostawała dłużna Wojtkowi. Po sekundzie marynarka Szczęsnego leżała już na podłodze. Wojtek odnalazł suwak do sukienki swojej dziewczyny, a Ona w tym samym czasie zajęła się guzikami przy jego koszuli. Po chwili także jego koszula leżała już na podłodze, a dziewczyna stała przez Wojtkiem w samej bieliźnie.
-Hmm… Wyglądasz o wiele lepiej bez sukienki- powiedział z cwanym uśmieszkiem.
Ola przegryzła dolną wargę, po czym opuszkami swoich palców przejechała po umięśnionym torsie Wojtka i odpięła guzik u jego spodni. Po chwili obydwoje stali już w samej bieliźnie. Szczęsny wziął Olę na ręce i delikatnie położył ją na łóżku i ponownie złożył na ustach dziewczyny namiętny pocałunek. Po chwili dziewczyna pozbyła się górnej części swojej bielizny, jak i też dolnej. Ola także nie pozostała dłużna swojemu ukochanemu i także pozbawiła go bielizny.
Ola oderwała się na chwilę od Wojtka i spojrzała mu głęboko w oczy.
-To mój pierwszy raz- powiedziała z lekką nieśmiałością w głosie.
Wojtek uśmiechnął się do Aleksandry i odgarnął kosmyk włosów z jej czoła.
-Postaram się być bardzo delikatny.- odpowiedział

Sandra zaczęła sprzątać po kolacji. Nachyliła się nad zlewozmywakiem do którego wcześniej włożyła brudne naczynia i westchnęła ciężko.
-Ja to sobie czasem lubię pokomplikować życie- powiedziała sama do siebie z niezadowoleniem.
Zaczęła myć naczynia, kiedy nagle rozdzwonił się dzwonek jej telefonu. Wytarła szybko ręcę, po czym odebrała.
-Słucham ?- powiedziała do słuchawki.
-Cześć Sandra, z tej strony Melanie. Mam pytanie, czy dasz radę się jutro ze mną spotkać przed południem. Musimy porozmawiać.
Sandra zrobiła kwaśną minę.
-Myślałam, że się na mnie wypiełaś.- rzekła z żalem czarnowłosa.
Melanie westchnęła.
-Tak, to prawda. I nadal uważam, że powinnaś sobie odpuścić, że powinnaś iść się leczyć i zostawić w spokoju Wojtka i Olę, ale wiem także, że…- urwała.
-Że ?!
Blondynka ponownie westchnęła.
-Że będziesz mnie potrzebować. Albo nawet już potrzebujesz.- odpowiedziała bez żadnego zawahania.
Sandra umilkła. Melanie miała stu procentową rację. Sandra już jej potrzebowała, potrzebowała się komuś wygadać.
-Dobrze spotkajmy się jutro u Ciebie o 10. – powiedziała spokojnym tonem głosu.
-Zgoda. Będę czekać. Do zobaczenia.- powiedziała blondynka, po czym się rozłączyła.
Sandra odłożyła swój telefon i usiadła na krześle w jadalni. Teraz już sama nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Jednak wiedziała jedno,  że nie zrezygnuje z Wojtka.

Ola leżała w objęciach swojego ukochanego.
-Kocham Cię- powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Ja Ciebie bardziej- powiedział Wojtek, po czym musnął delikatnie usta dziewczyny.
Ola zaczęła bawić się bransoletką, którą dostała od Wojtka. Dopiero teraz zauważyła, że coś jest na niej wygrawerowane. Przyjrzała się lepiej i ujrzała rząd liczb.
-To data, kiedy się poznaliśmy- powiedział Wojtek.
Ola uśmiechnęła się delikatnie.
-15 lipca 2012 roku.- powiedziała pod nosem.
Ona osobiście nie pamiętała dnia ich poznania. Ale to tylko i wyłącznie dlatego, że nie chciała pamiętać niczego, co działo się w Polsce. Chciała się skupić nad tym, co działo się po jej przylocie do Londynu.
-Jest mi z Tobą tak tutaj dobrze, że nie chcę wracać do Londynu. Do tego wszystkiego, co tam się dzieje. Chciałabym zostać tutaj, ale wiem, że to niemożliwe- powiedziała smutnym tonem głosu Ola.
-Nie martw się, poradzimy sobie ze wszystkim.- rzekł, po czym pogłaskał ją w czoło.
-Mam nadzieję- powiedziała do siebie, po czym zamknęła oczy i momentalnie zasnęła.  
****
TA DA ! xD
Jeśli chodzi o nowy rozdział, to nie mam pojęcia kiedy go dodam, albo kiedy zacznę pisać.
Jeśli chodzi o twitcam to mogę go zrobić w niedzielę gdzieś tak o 14:00 lub 15:00, jak coś to wszystkiego dowiecie się na moim twitterze :D
Mam nadzieję, ze rozdział się Wam choć trochę spodoba. :)
Dziękuję za ponad TRZY TYSIĄCE WEJŚĆ ! <3
Pozdrawiam Was ! <3
Buziaczki ;*

sobota, 22 września 2012

Rozdział XXVII


Ola i Wojtek właśnie wrócili do swojego apartamentu. Dziewczyna runęła na łóżko.
-Matko, nie czuje nóg. Czuje się tak, jakbym szła tutaj z Londynu na nogach.-powiedziała ściągając swoje buty na leżąco.
-Niebyło aż tak tragicznie-powiedział z uśmiechem Wojtek i położył się obok Oli.
Dziewczyna popatrzyła na niego krzywo.
-Przepraszam bardzo, ale Ty jesteś sportowcem, a ja marną istotą pozbawioną kondycji.-rzekła.
Wojtek zaśmiał się.
-Co w tym śmiesznego ?- spytała dziewczyna z niezadowoleniem.
-Nic- odpowiedział-Ale nie jesteś „marną istotą”-powiedział i nachylił się nad Olą i spojrzał głęboko w jej oczy- Jesteś najlepszym co mnie spotkało w życiu. Więc dzisiaj o 20 zapraszam Cię na kolację w restauracji na dole-dodał po czym musną delikatnie usta dziewczyny. – A teraz muszę coś załatwić na mieście więc do zobaczenia za kilka godzin- rzekł, po czym wstał szybko z łóżka.
-Gdzie idziesz ?- spytała Ola.
-Niespodzianka-odpowiedział z cwanym uśmieszkiem Wojtek, po czym wyszedł z pokoju.
Aleksandra westchnęła, po czym spojrzała na zegarek. Miała jakieś cztery godziny czasu, więc postanowiła wziąć długą kąpiel.
Udała się do łazienki. Każdy mięsień jej ciała bolał ją po tej kilkugodzinnej wycieczce po Paryżu. Westchnęła ciężko, po czym nalała wody do wanny, rozebrała się i weszła do wody. Oparła głowę  o kant wanny i próbowała się zrelaksować.

Sandra nakryła właśnie do stołu. Czekała tylko na Césara. Usiadła na kanapie i cierpliwie czekała.
Wybiła punkt 19:00. Nagle rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, Sandra szybko wstała i poszła je otworzyć.
W nich stał wystrojony jak nigdy César. Oparł się o framugę drzwi i wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
-Coś Ty się tak odszczelił ?-spytała zaskoczona Sandra.
-A co miałem przyjść w dresie ?- spytał nadal szczerząc się w uśmiechu.
-No nie-powiedziała powoli- Ale muszę przyznać, że wyglądasz o wiele bardziej przystojniej niż zawsze-dodała i także wyszczerzyła się w uśmiechu.
César wszedł do środka i rozgościł się w jadalni w przy stole.
-Powiem Ci, że smakowicie to wszystko wygląda- rzekł patrząc na jedzenie, które leżało na stało.
-Dzięki starałam się- odpowiedziała z szeroki uśmiechem Sandra.
Po chwile obydwoje już byli zajęci jedzeniem i wspominaniem starych, dobry czasów.

Ola wyszła z wanny i owinęła się ręcznikiem. Wyszła z pomieszczenia i udała się do szafy. Otworzyła ją i zaczęła się zastanawiać, którą sukienkę powinna wybrać.  Zastanawiała się między turkusową, a małą czarną. Zdecydowała się na turkusową, która idealnie współgrała z jej oliwkową karnacją.
Ściągła ją z wieszaka, wzięła po drodze czarne szpilki i wróciła ponownie do łazienki. Ściągła ręcznik i założyła sukienkę. Uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze i przeczesała włosy szczotką. Postanowiła je zostawić rozpuszczone. Zrobiła lekki makijaż i wyszła z łazienki. Spojrzała na zegarek. Miała jeszcze pół godziny. Postanowiła, że powoli uda się na dół. Wyszła z apartamentu, zamknęła drzwi i udała się do windy.
W hotelu było wyjątkowo pusto. Codziennie przez ten hol przechodziło kilkaset osób, a dzisiaj wyglądało to tak, jakby była jedna jedyna w tym hotelu.
Wyszła z windy i stanęła przed wejściem do restauracji.
Tutaj także nikogo innego nie było, oprócz Wojtka, który siedział w garniturze przy stole. Weszła do środka, a Szczęsny gdy tylko zobaczył dziewczynę wstał szybko z miejsca i podszedł do niej.
-No i jak Ci się podoba ?- spytał wyszczerzając swoje białe zęby w szerokim uśmiechu i pokazując pięknie zastawiony stolik.
-Bardzo mi się podoba, ale dlaczego ten hotel tak opustoszał ?- spytała zaciekawiona Ola.
Wojtek uśmiechnął się cwanie.
-Mamy cały hotel do swojej dyspozycji.- odpowiedział
Ola popatrzyła na niego zszokowana.
-Jak Ty to załatwiłeś?
Wojtek ponownie wyszczerzył się w szerokim uśmiechu nic nie odpowiadając.
-To dla Ciebie- powiedział Szczęsny, po czym wręczył Oli podłużne pudełeczko.
Dziewczyna niepewnie wzięła je do ręki, po czym otworzyła. Jej oczom ukazała się piękna złota bransoletka wysadzana kilkoma diamentami.
-Jest piękna, ale to Cię musiało sporo kosztować.- powiedziała
-Cena tutaj nie gra roli.- powiedział i uśmiechnął się lekko do Oli, po czym delikatnie musnął jej usta.
Po chwili siedzieli już przy stoliku i konsumowali swoją kolację.

Sandra z Césarem doskonale się bawili w swoim towarzystwie. Śmiali się wspominając  dawne czasy.
-Wiesz co, mogę lecieć do tego Paryża, ale pod jednym warunkiem- wypalił nagle César.
Sandra zrobiła niezadowoloną minę.
-Jakim warunkiem ?- spytała
César uśmiechnął się łobuzersko.
-Lecisz ze mną.-odpowiedział na pytanie dziewczyny, a uśmiech nie zszedł ani na sekundę z jego twarzy.
Sandrę totalnie wcięło w krzesło.
-César- zaczęła- Bardzo bym chciała, ale jeśli ja pojawię się w Paryżu, to cały plan diabli wezmą. A tego przecież nie chcemy- powiedziała spokojnym, jak na nią, tonem głosu.
-Ej, no weź przestań. Przecież Cię tam nawet nie zobaczą.- powiedział mężczyzna szeroko się uśmiechając.- Połączymy przyjemne z pożytecznym.- dodał
Dziewczyna westchnęła.
-Dobra, zgoda. To kiedy lecimy ?- spytała.
-Jutro wieczorem.- odpowiedział szybko César.
***
Proszę bardzo.
Dodaję rozdział, bo mam dobry humor, a pomyślałam sobie, że w tygodniu mogę nie mieć czasu.
Ogólnie myślałam, żeby zrobić taki twitcam, więc jeśli chcecie mnie pooglądać, to możecie napisać do mnie na twitterze ustalimy datę i godzinę :)
Rozdział pozostawiam Wam do oceny ! :)
Chciałam tylko powiedzieć, że pisałam go, gdy miałam 38 stopni gorączki ;d 
Także ten.... xD
Noo..
To to by było na tyle :P
Pozdrawiam Was ciepło, bo dni już coraz chłodniejsze ! :)
Buziaczki ;*

piątek, 21 września 2012

Rozdział XXVI


Promyki słońca wpadające do pokoju obudziły Olę, która spała w objęciach Wojtka. Nawet nie pamiętała kiedy zasnęła. Delikatnie uwolniła się z objęć swojego ukochanego i udała się do łazienki by się odświeżyć.
Ściągła z siebie ciuchy, które miała na sobie i nalała sobie wody do wanny. Dolała płynu do kąpieli i zanurzyła się w wodzie. Oparła głowę o kant, zamknęła oczy i uśmiechnęła się pod nosem. Była taka szczęśliwa, że była pewna, że nikt, a ni nic nie może jej tego szczęścia odebrać.
Po chwili wyszła z wody, owinęła się ręcznikiem. Podeszła do lustra, po czym zaczęła suszyć włosy suszarką. Gdy skończyła rozczesała je i spięła w luźnego koka. Umyła zęby, po czym przebrała się w świeże ciuchy. Ubrała dżinsowe szorty i szarą bokserkę, po czym wyszła z łazienki.
Stanęła sobie naprzeciwko łóżka i uśmiechnęła się pod nosem. Wojtek wyglądał tak słodko gdy spał, że aż żal było go budzić, jednak nie mogła się powstrzymać. Weszła delikatnie na łóżko, po czym nachyliła się nad twarzą Wojtka i pocałowała go w policzek. Ten tylko zamruczał coś pod nosem i przewrócił się na drugi bok. Ola uśmiechnęła się szeroko, po czym spróbowała jeszcze raz. Tym razem się udało, bo Wojtek najpierw otworzył jedno oko, potem drugie i uśmiechnął się do dziewczyny.
-Jak Ci się spało kochanie ?- spytała czule Ola.
-Bardzo dobrze, a Tobie ?- spytał Wojtek odwracając się tak, że ich twarze dzieliły zaledwie milimetry.
-Także nie narzekam.- odpowiedziała uśmiechając się szeroko i musnęła delikatnie usta swojego chłopaka.
-Pójdę się odświeżyć i zejdziemy na śniadanie, co Ty na to ?- spytał Wojtek.
-Jestem jak najbardziej za- odpowiedziała dziewczyna.
-Daj mi kilka minut- rzekł Wojtek, po czym wstał z łóżka i znikł szybko za drzwiami łazienki.

Sandra siedziała w swoim mieszkaniu. Jak zawsze myślała tylko o jednym. Czasami przez myśl, przechodziło jej, żeby dać sobie z tym spokój, jednak jak szybko się pojawiała ta myśl, tak szybko się ulatniała. Była typem człowieka, który nigdy nie odpuszcza, walczy do upadłego. Czasami była ceniona za taką postawę, ale częściej ludzie wątpili w jej możliwości i mówili jej, żeby dała sobie spokój. Wkurzało ją to, że ludzie tak w nią nie wierzą, ale za każdym razem obiecała sobie, że dojdzie do upragnionego celu, a Ci ludzie, którzy w nią nie wierzyli, nigdy już w nią nie zwątpią. Jednak za każdym razem inaczej to wyglądało. Nieraz osiągała cel, nieraz była skazana na porażkę. Miała pretensje do siebie, za to, że nie mogła czegoś osiągnąć, więc teraz za wszelką cenę musiało się jej udać. Po trupach do celu.
Miała z zanadrzu jeszcze jeden plan, tajny plan awaryjny, gdyby pierwszy się nie powiódł. Miała nadzieję, że właściwy plan się powiedzie, nie dopuszczała do siebie innej myśli, ale przezorny zawsze ubezpieczony.
Zaczynało ją wkurzać to, że musi sama siedzieć w domu, więc wyciągnęła telefon z kieszeni i wybrała numer do Césara.
-Słucham Cię.- powiedział miłym tonem głosu mężczyzna odbierając telefon.
Sandra zdziwiła się.
-A coś Ty nagle taki miły się zrobił ?- spytała zaskoczona.
-Ja zawsze jestem miły- odpowiedział.
Sandra mogła się założyć o stówę, że na jego twarzy pojawił się cwany uśmieszek.
-Dobra, dobra… Takie teksty to sobie zostaw dla innych panienek, mnie na nie, nie nabierzesz.- powiedziała lekko się uśmiechając.- Co powiesz na powspominanie starych czasów, przy winie i dobrej kolacji ?- spytała Sandra.
-A co Cię tak na wspominanie wzięło ?- spytał zaskoczony César
-Nie wiem tak jakoś. Nudzi mi się siedzenie samej w domu. Wszyscy mają mnie gdzieś.- odpowiedziała z lekkim grymasem na twarzy czarnowłosa dziewczyna.
César zaśmiał się.
-No, szczerze powiedziawszy to się im nie dziwię, też bym Cię miał gdzieś, z resztą powinienem olać Twoje zaproszenie i powiedzieć, że nie przyjdę. W końcu Ty mnie olałaś na te półtora roku…- powiedział z oburzeniem w głosie. – Ale jednak okażę Ci trochę serca.- dodał po chwili.
Sandra pokręciła głową z niezadowoleniem.
-A jednak miałam nadzieję, że może choć trochę się zmieniłeś… Co prawda nie okazywałeś tego na naszym wczorajszym spotkaniu, ale jednak miałam tą nadzieję…
-No cóż… Nadzieja matką głupich- odpowiedział śmiejąc się
Sandra westchnęła.
-Taaaa…. To ten sam César, którego poznałam trzy lata temu w Hiszpanii. –rzekła
-Taaa… Dobra, koniec tego biadolenia, o której i gdzie mam się wstawić ?- spytał
Sandra uśmiechnęła się.
-O 19:00 u mnie.- odpowiedziała szybko.
-Dobra, będę.- potwierdził swoje przybycie mężczyzna, po czym się rozłączył.

Wojtek właśnie kończył swoje śniadanie, a Ola dopijała swoją kawę.
-Więc powiedz mi jakie mamy plany na dzisiejszy dzień ?- spytała dziewczyna.
-Hmmm… No nie wiem- zamyślił się na chwilę Wojtek- A na co masz ochotę ?- spytał z uśmiechem.
Ola zamyśliła się.
W sumie sama nie wiedziała co mogliby dzisiaj robić. Jak dla niej mogłaby spędzić cały dzień w apartamencie. Ważne, żeby przy niej był Wojtek, tyle wystarczyło jej do szczęścia. Jednak żal było marnować takiego pięknego dnia, na pozostanie w hotelu.
-Może dzisiaj trochę pozwiedzamy ? No wiesz, Wieża Eiffla, Łuk Triumfalny i inne.- zaproponowała Ola.
-Dobrze- przystał z uśmiechem na propozycję Wojtek.
Ola odwzajemniła jego gest, po czym wypiła ostatni łyk kawy, który został jej w filiżance.
 ****
Okej.
No to mamy rozdział :)
Nie będę go komentować, sami go skomentujcie... :)
Fala krytyki mile widziana :)
Następny rozdział nie mam pojęcia kiedy, gdyż teraz przez te dwa dni nie chodziłam do szkoły i mam wieeelkie zaległości. Tym bardziej, ze nie będąc w szkole zarobiłam trzy jedynki, nie wiem jak to jest możliwe, ale jak widać przysłowie "Polak potrafi" się tutaj świetnie sprawdza.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie :) <3

środa, 19 września 2012

Rozdział XXV


Sandra siedziała właśnie w swoim mieszkaniu. Nie mogła znieść myśli, że Wojtek i Ola doskonale bawią się w Paryżu. Cały czas uważała, że to ona powinna być z nim, a nie „ta wywłoka”-bo tak właśnie nazywała Olę. Musiała szybko coś wykombinować. Musiała wymyślić nowy plan, który raz na zawsze skończyłby tą sielankę.
W padł jej do głowy pewien pomysł.
-Chyba czas odnowić stare kontakty- powiedziała sama do siebie biorąc telefon do ręki, znalazła numer, który szukała i wcisnęła zieloną słuchawkę.
Po dwóch sygnałach odezwał się męski głos.
-Czego chcesz Sandra ?
Czarnowłosa zrobiła kwaśną minę.
-Oj César, ładnie to tak witać się ze starą, dobrą znajomą ?- spytała do telefonu.
Mężczyzna westchnął do słuchawki.
-A ładnie to tak nie odzywać się przez półtora roku ?- spytał- Mów czego chcesz ode mnie w środku nocy-powiedział zaspanym głosem.
Sandra chrząknęła.
-Potrzebuję Twojej pomocy w pewnej sprawie.-powiedziała delikatnym tonem głosu.
César ponownie westchnął.
-No… Czyli jak trwoga to do Boga. W Twoim przypadku doskonale sprawdza się to przysłowie.- powiedział.- Jaka to sprawa ?- spytał
Dziewczyna ponownie chrząknęła.
-No bo… Pamiętasz może, że chodziłam z Wojtkiem Szczęsnym ? – spytała nadal mając delikatny ton głosu
-No doszły do mnie słuchy, że już nie jesteście razem…
-No właśnie, a to wszystko, że popełniłam jeden malusieńki błąd… Chcę wszystko naprawić, ale nikt mi nie chce pomóc… Jesteś moją ostatnią deską ratunku…- ostatnie słowa wypowiedziała niemalże błagalnym tonem głosu.
Mężczyzna wypuścił powietrze ze świstem.
-Na czym ta pomoc miałaby niby wyglądać?- spytał, kładąc akcent na słowo „pomoc” .
Sandra ucieszyła się w duchu, że w końcu może położyć kres temu wszystkiemu i że ma kogoś kto może jej w tym pomóc.
-Jak się spotkamy to wszystko Ci wyjaśnię- powiedziała uradowana.
-Dobra, więc o 16:00 tam gdzie zawsze, pasuje ? A teraz daj mi spokój kobieto, bo rano mam trening i muszę się wyspać- powiedział César
-Jasne, do zobaczenia-odpowiedziała, po czym się rozłączyła.
Sandra w tym momencie była taka szczęśliwa, że miała ochotę krzyczeć. Wyglądała, jakby co najmniej jej plan się w stu procentach udał.

Ola z Wojtkiem szli trzymając się za ręce, przesz jedną z ulic w Paryżu. Dziewczyna była pod wielkim wrażeniem tego magicznego miasta.
-Wiesz co, cieszę się, że tu przyjechaliśmy. Tutaj jest naprawdę pięknie.- powiedziała zafascynowana Aleksandra.
-Cieszę się, że moją spontaniczną decyzją sprawiłem Ci przyjemność- odpowiedział Wojtek całując Olę w rękę.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. Mimo tego,  że była na nogach już prawie dobę to nie czuła zmęczenia. Była tak przepełniona szczęściem, że nawet nie myślała o tym, żeby iść spać. Spojrzała na zegarek, była godzina 2:00 czasu Londyńskiego, więc w Paryżu była już trzecie nad ranem. Za niedługo powinno świtać.
Zawiał chłodny podmuch wiatru. Ola zadrżała. Mimo tego, że miała na sobie żakiet zrobiło się jej zimno.
-Proszę- powiedział Wojtek ubierając Oli swoją kremową marynarkę.
Odzienie prezentowało się na dziewczynie jak na wieszaku, jednak nie przeszkadzało jej to.
-Dziękuję- odpowiedziała uśmiechając się do Wojtka.
-Powoli robi się jasno, wracamy ?- spytał Szczęsny
Ola pokiwała twierdząco głową. Teraz dopiero zaczęła odczuwać oznaki zmęczenia.
Szybko znaleźli się w swoim apartamencie. Ola położyła się na łóżku i włączyła telewizor. Zaczęła skakać po kanałach w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Nagle natknęła się na mecz Arsenal Londyn- Liverpool z ubiegłego sezonu.
-Co oglądasz ?- spytał Wojtek kładąc się koło niej.
-Mecz.- odpowiedziała z uśmiechem.
Wojtek spojrzał na telewizor, akurat był wykonywany rzut karny, a po nim świetna interwencja, nie dość, że obronił karnego, to jeszcze dobitkę.
-Taaaaak… To mi się wyjątkowo udało- powiedział z zachwytem i dumą w głosie.
Aleksandra zachichotała.
-Z czego się śmiejesz ?- spytał poważnym tonem głosu Wojtek.
-Z niczego- odpowiedziała Ola, a po jej twarzy błądził uśmiech.
-Doprawdy ?- spytał ponownie Szczęsny, po czym zaczął łaskotać dziewczynę.
Ola zaczęła się rzucać po łóżku i śmiać w niebogłosy.
-Wojtek ! Błagam Cię przestań !- poprosiła.
Łaskotki momentalnie ustały. Szczęsny nachylił się nad twarzą dziewczyny i zaczął się jej bacznie przyglądać. Ola przeczesała ręką jego idealnie ułożone włosy i uśmiechnęła się lekko. Po chwili Wojtek obdarzył ją namiętnym pocałunkiem.

Sandra właśnie dotarła na umówione spotkanie. Było jeszcze kilka minut do szesnastej. Wiedziała, że César pojawi się punkt szesnasta. Zawsze tak było, César nigdy nie był wcześniej, a ni się nie spóźniał, zawsze był o danej godzinie na miejscu.
Miejscem, w którym zawsze się spotykali była mała kawiarenka niedaleko Big Bena. Sandra usiadła przy jednym ze stolików i zamówiła sobie szklankę wody. Po chwili ujrzała w drzwiach swoje towarzysza, który szybkim krokiem podszedł do stolika.
-Miło Cię widzieć. Nic się nie zmieniłaś. Nie postarzałaś się, a ni nie odmłodniałaś. Charakter pewnie też Ci się nie zmienił. Nadal jesteś taka wredna dla ludzi, którzy wejdą Ci w drogę ?- powiedział na przywitanie César.
-Także miło Cię widzieć. Także się nie zmieniłeś, jak zawsze arogancki i słodki jednocześnie. Nadal chodzisz do łóżka z każdą napaloną laską ? – spytała odgryzając się Sandra i przy tym szeroko uśmiechając.
César westchnął.
-Taaaaa…. Nic się nie zmieniłaś.- powiedział- Nie, skończyłem z tym, przestało mi to sprawiać frajdę. Najwyższy czas poszukać kogoś na całe życie.- dodał uśmiechając się lekko do Sandry.- Więc w jakim celu chciałaś się spotkać ?- spytał
-No więc tak, jak już Ci mówiłam chcę naprawić relację między mną a Wojtkiem. Ale przeszkadza mi w tym taka jedna dziewczyna- powiedziała- Zakręciła się koło Szczęsnego, a ten totalnie zwariował na jej punkcie.-dodała.
César pokręcił głową.
-Jestem Ci potrzebny do tego, żeby odbić Wojtkowi tą dziewczynę, a on ma wrócić zapłakany w Twoje ramiona ?- spytał z lekkim niedowierzaniem.
-No coś w ten deseń. Więc jak pomożesz mi ?- spytała błagalnym tonem Sandra.
-Dobra, postaram się.- odpowiedział poważnym tonem głosu César- Kiedy mam zacząć ?- spytał.
Sandra uśmiechnęła się triumfalnie.
-Najlepiej od zaraz, aktualnie znajdują się w Paryżu, na tej kartce masz adres hotelu w którym się znajdują- powiedziała kładąc kartkę przed chłopakiem
-Przykro mi, ale do Paryża nie polecę. Mam ważny mecz we wtorek i muszę na nim być- powiedział- A w ogóle skąd masz pewność, że oni będą w tym hotelu ?- spytał
Sandra uśmiechnęła się szeroko.
- Hotel Raffles Royal Monceau Paris to ulubiony hotel Wojtka, zawsze tam się zatrzymywaliśmy, gdy byliśmy w Paryżu.-powiedział- Cóż, jeśli nie możesz zająć się tym teraz, to będziemy musieli poczekać do ich powrotu. Jak coś to jesteśmy w kontakcie, a ja tym czasem muszę lecieć.- powiedziała, po czym wstała z miejsca i wyszła z kawiarni.
 ****
Okej.
Więc zaczynamy ponownie serię pod tytułem "Nudne i bezsensu" 
Mi się osobiście średnio podoba rozdział, ogólnie moja twórczość mi się średnio podoba.
Pisany pod wpływem natchnienia, jakie dała mi niedzielna msza :P
LOOOOL xDD
Liczę na Wasze szczere opinie w komentarzach ! :) 
Pozdrawiam ! :)

niedziela, 16 września 2012

Rozdział XXIV


Ola z Wojtkiem właśnie zmierzali ku hotelowi, w którym mieli mieszkać przez najbliższy tydzień.
Taksówka zatrzymała się pod białym budynkiem. Wojtek zapłacił kierowcy, po czym wysiedli z samochodu, zabrali swoje bagaże i weszli do środka.
Ola gdy przekroczyła próg budynku, o mało nie zemdlała z wrażenia. Hotel był bardzo ekskluzywny. Kryształowe żyrandole na suficie sprawiały wrażenie, że przebywa się w pałacu.
Wojtek podszedł do recepcji, odebrał klucz do pokoju, po czym obydwoje udali się do windy. Ola nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Cały czas była zszokowana.
Dojechali na ósme piętro, po czym udali się pod drzwi swojego pokoju. Wojtek otworzył drzwi kartą magnetyczną, po czym otworzył je szeroko.
-Voila!- powiedział uśmiechając się szeroko.
Ola weszła powoli do pokoju, a raczej apartamentu.
-Boże. Jak tu pięknie !- powiedziała z zachwytem w głosie Ola.- Przecież to Cię musiało kosztować majątek !- dodała po chwili.
Wojtek uśmiechnął się szelmowsko.
-Nie jest aż tak drogo jak się może wydawać- odpowiedział.
Ola zrobiła kwaśną minę.
-No ja bym musiała chyba przez dwa lata zbierać, żeby znaleźć się w tak magicznym miejscu- powiedziała podchodząc do drzwi balkonowych.
Otworzyła je, po czym wyszła na zewnątrz. Dziewczyna poczuła na twarzy lekki podmuch wiatru. Uśmiechnęła się, po czym wzięła głęboki oddech.
Było już koło północy, jednak Paryż jeszcze nie spał. Nie było takiego ruchu jak w Londynie, jednak nie można było powiedzieć, że nic się nie dzieje, miasto nadal tętniło życiem.
Wojtek podszedł do Oli i objął ją od tyłu w talii, po czym oparł głowę na jej ramieniu.
-Piękny widok- powiedziała Ola.
-Zgadza się- odpowiedział Szczęsny, po czym obrócił dziewczynę w swoją stronę.- Jest jeszcze jedna sprawa- zaczął uśmiechając się cwanie- Mamy tylko jedno, wielkie łóżko- dodał, a na jego twarzy nadal gościł cwany uśmieszek.
Ola pokręciła głową uśmiechając się szeroko.
-Nie przeszkadza mi to- odpowiedziała i delikatnie musnęła usta swojego chłopaka.

Sandra właśnie siedziała w domu u Melanie. Rozmawiały na różne tematy, jednak głównym, przewodnim był jak zawsze Wojtek.
-Wiesz, że moja mama zagościła w Londynie ? Próbowała mi pomóc, jednak zrezygnowała- powiedziała z niezadowoleniem Sandra.- Od zawsze powtarzałam jej, żeby nie wtrącała się w nie swoje sprawy, jednak jak zawsze musiała się wtrącić i namieszać- dodała z niesmakiem.
-Tobie chyba nie można już bardziej zaszkodzić. Serio. Twoja sytuacja nie jest świetna i to tylko i wyłącznie na Twoje własne życzenie. Gdybyś nie była zachłanna nadal byłabyś z Wojtkiem. – odpowiedziała spokojnie Melanie.
Sandra oburzyła się.
-Myślałam, że jesteś po mojej stronie…- powiedziała czarnowłosa dziewczyna.
-No bo jestem, ale taka jest prawda. Sama sobie zaszkodziłaś.- rzekła blondynka- Ale uwierz mi, raczej już nic z tym nie zrobisz, musisz pogodzić się z przegraną. Musisz sobie odpuścić- dodała
W Sandrze się zagotowało, jednak starała się uspokoić.
-Dlaczego tak uważasz ?- spytała przez zaciśnięte zęby.
Melanie upiła łyk wina.
-Ponieważ Ola naprawdę kocha Wojtka, a on ją. Nic na to nie poradzisz, chociaż nie wiadomo jak byś się starała , nic z tym nie zrobisz. Aktualnie znajdują się w Paryżu na romantycznej wycieczce, więc jesteś już przegrana.- mówiła nadal ze spokojem w głosie blondynka, tak jakby jej było obojętne co na to powie jej towarzyszka.
W tym momencie w Sandrze się zagotowało. Emocje wzięły górę.
-To, że są razem gdzieś we Francji, nie znaczy, że przegrałam. Wojna nadal trwa, a ja się nie poddaję ! A po za tym mam Ciebie, więc wygram !- niemalże wykrzyczała te słowa.
Blondynka pokiwała przecząco głową.
-Niestety musisz się poddać, gdyż ja już mam tego dość. Nie mam już najmniejszego zamiaru Ci pomagać.- powiedziała- Daj sobie spokój dziewczyno. Może i kiedyś byłaś z Wojtkiem, ale teraz z nim nie jesteś i nie będziesz. Pogódź się z tym. Teraz to co robisz jest po prostu żałosne.- dodała blondynka, po czym oparła się o krzesło i patrzyła z dezaprobatą na swoją towarzyszkę.
-Wiesz co, Ty jesteś żałosna- powiedziała Sandra, po czym gwałtownie wstała i wyszła z domu Melanie.

Ola właśnie brała kąpiel w wielkiej wannie. Promieniała szczęściem. Ostatnio taką szczęśliwą można ją było zobaczyć w Londynie, gdy wszystko zaczynało nabierać kolorów w jej życiu, kiedy po tragedii jaka ją spotkała odnalazła szczęście u boku Wojtka. Co prawda ktoś próbował wszystko zniszczyć, jednak wiedziała, że ich miłość przetrwa wszystko.
Wyszła z wanny, wytarła się dokładnie ręcznikiem. W poleceniu od Szczęsnego dostała, że ma się ubrać w coś wystrzałowego, gdyż Wojtek wymyślił sobie, że jeszcze tej nocy wyjdą na miasto.
W sumie nie miała nic przeciwko, w końcu jak szaleć to szaleć, ale miała problem z tym, w co ma się ubrać. Nie miała bladego pojęcia, gdzie tym razem pójdą. Znając Wojtka, mistrza spontanicznych decyzji, mogli iść dokładnie wszędzie.
Po kilku minutowym wpatrywaniu się w ciemnoniebieską koronkową sukienkę , jeansy i t-shirt postanowiła postawić na to drugie.
Włożyła na siebie białe rurki i mocno czerwony t-shirt. Stwierdziła, że ubierze na to jeszcze biały żakiet z rękawem trzy czwarte by wyglądać jednocześnie elegancko, ale także i na luzie. Teraz zajęła się makijażem. Jak zawsze postawiła na naturalność, czyli lekkie podkreślenie rzęs tuszem i trochę błyszczyku na usta. Upięła swoje włosy w swobodny kucyk, po czym ubrała złote baleriny i wyszła z łazienki.
Wojtek siedział w fotelu i oglądał jakiś francuski kanał sportowy. Ola podeszła do niego i usiadła na oparciu fotela.
-Co oglądasz ? – spytała z ciekawością Ola.
Wojtek spojrzał na dziewczynę i uśmiechnął się szeroko.
-Mecz, ale chyba przestanę gapić się w telewizor, bo tu mam znacznie ciekawsze widoki.- powiedział zabawnie poruszając brwiami Wojtek.
Ola prychnęła i pokręciła głową.
-Gdzie się wybieramy ? – spytała
-A czy to ważne ? Nie liczy się gdzie idziesz, tylko z kim- odpowiedział Wojtek ściągając dziewczynę z oparcia fotela i jednocześnie zmuszając do tego, żeby usiadła mu na kolanach.
Ola posłusznie przesiadła się na kolana Wojtka, po czym oparła głowę o jego ramię.
-Pójdziemy na mały spacer po ulicach Paryża. Nawet sobie nie wyobrażasz jak ładnie jest tutaj nocą, a zimą, to  już w ogóle.- powiedział Wojtek, po czym pocałował dziewczynę w policzek.
-No to chodźmy już, bo jak będziemy tak siedzieć to zastanie nas tu świt- powiedziała Aleksandra wstając z miejsca.
Po chwili para szła już w kierunku wyjścia z ich apartamentu.
****
Macie i cieszcie się ! :)
Hahahaha xdd
Jakoś mnie tak naszło na napisanie rozdziału, a dzięki xxStereoHearts możecie go dziś przeczytać :)
Jakoś nie mogę się oprzeć jak ktoś mnie ładnie prosi :D
hahahaha xdd
Liczę na Wasze opinie ! :)
Nawet nie wiecie jakiego banana mam na twarzy jak czytam wasze komentarze :)
Teraz robię sobie chwilę przerwy i może napiszę jeszcze jeden rozdział, ale to się zobaczy, jak dobrze pójdzie to następny będzie we środę, a jak nie to dopiero w sobotę... 
Pozdrawiam Was ! :) 

sobota, 15 września 2012

Rozdział XXIII


Ola przekręciła klucz w zamku do drzwi mieszkania Wojtka. Weszła do środka z wielkimi torbami wypełnionymi różnościami. Zostawiła je w przedpokoju, po czym udała się do salonu. Zobaczyła zmartwionego Wojtka siedzącego na kanapie. Usiadła poło niego, po czym zaczęła mu się uważnie przyglądać.
-Co się stało ?- spytała zmartwionym tonem głosu dziewczyna.
Szczęsny westchnął, po czym odpowiedział.
-Byłem po swoją mamę na lotnisku, ale nie przyleciała sama. Jest tu z nią także matka Sandry, która zaczęła gadać dziwne rzeczy.
Ola popatrzyła na niego pytająco.
-Najpierw zaczęła mnie prosić, żebym wrócił do Sandry, a później, gdy jej powiedziałem, że mam kogoś innego powiedziała, żebym dbał o naszą związek.- odpowiedział na nieme pytanie Aleksandry.- Całkiem nie wiem o co tej kobiecie chodzi, a najlepsze jest to, że moja matka nie odezwała się pół słówkiem.- dodał po chwili.
Ola sama nie wiedziała co ma o tym myśleć. Przytuliła się do Wojtka.
-Nie martw się. Na pewno się to wszystko wyjaśni.- powiedziała pocieszycielko Aleksandra.
-Mam taką nadzieję- powiedział Wojtek, po czym westchnął- A jak tam było na zakupach ?- spytał zmieniając temat.
-Dobrze- odpowiedziała bez zastanowienia i z udawanym entuzjazmem Ola.
Nie miała zamiaru mówić o spotkaniu z Sandrą. Nie chciała martwić jeszcze bardziej swojego ukochanego.
-Masz ochotę na mały wypad do Paryża ?- spytał nagle Wojtek
Ola popatrzyła na niego zdziwiona.
-No … mam, ale kiedy ?- odpowiedziała niepewnie
-Choćby zaraz- powiedział z szerokim uśmiechem Szczęsny.
Ola była tak zszokowana, że nie wiedziała co ma powiedzieć.
-A co z treningami, meczami ?- spytała
-Spokojnie, poradzą sobie kilka dni beze mnie. – powiedział ze spokojem w głosie Wojtek.- Słuchaj- zaczął i popatrzył głęboko w oczy dziewczyny- Muszę się na jakiś czas oderwać od tego wszystkiego. Za dużo teraz się dzieje i potrzebuje odpoczynku. A nigdzie tak dobrze nie odpocznę jak przy boku ukochanej osoby w jakimś fajnym miejscu- skończył uśmiechając się szeroko- Więc teraz pakujemy walizki i lecimy. – dodał, po czym pocałował Olę w policzek i wstał z kanapy podążając do swojego pokoju.
Aleksandra pokręciła głową, po czym uśmiechnęła się i także podążyła do swojego pokoju.
Szybko spakowała rzeczy, które kupiła jej Bouchra z Melanie, kosmetyczkę i inne rzeczy, które mogłyby się jej przydać. Nie miała pojęcia ile czasu spędzą we Francji. Jedno było pewne, Ola była bardzo szczęśliwa, że wyjeżdża z Wojtkiem.
Spakowawszy torbę, dziewczyna wyszła z pokoju. Wojtek właśnie skończył rozmowę telefoniczną.
-Uwielbiam spontaniczne wypady, Boss już nie bardzo, ale teraz nie będę się nim przejmował- powiedział z uśmiechem na twarzy. – Gotowa ? Samolot mamy za 2 godziny, więc musimy zaraz wyjechać- dodał
Ola pokiwała twierdząco głową i uśmiechnęła się szeroko odsłaniając rząd swoich śnieżnobiałych zębów.
Wojtek podszedł do Oli, po czym objął ją w talii i przyciągnął do siebie.
-Cieszę się, że spędzę te kilka dni tylko i wyłącznie z Tobą i nikt nam nie będzie przeszkadzał- powiedział z szelmowskim uśmieszkiem, po czym pocałował Olę.

Pani Szczęsna siedziała właśnie z panią Dziwiszek w jednym z pokojów hotelowych. I zawzięcie rozmawiały o swoich dzieciach.
-Nie rozumiem jednej rzeczy. Przyjechałaś tu z zamiarem przekonania Wojtka do tego by wrócił do Sandry. Co się stało, że zmieniłaś zdanie ?- spytała pani Szczęsna.
-Nie zmieniłam zdania- odpowiedziała pani Dziwiszek upijając łyk owocowej herbaty.
Mama Wojtka zdziwiła się.
-To czemu powiedziałaś, że ma się trzymać tej dziewczyny z którą teraz jest ?
-Bo doszłam do wniosku, że nie będę pomagać mojej córce. Jeśli sama namieszała, to niech sama to naprawi. Ja wszystkiego za nią robić nie mogę. To jej życie, już nieraz mi mówiła, że niepotrzebnie się wtrącam, więc od tego momentu przestaję. Chce odzyskać to co straciła, to niech próbuje, ale z tego co widziałam to nie ma największych szans. Wojtek. musi bardzo mocno kochać tą dziewczynę, bo wypowiada się o niej w taki czuły sposób. Nigdy nie mówił tak o Sandrze. Oczywiście chciałabym, żeby Sandra była znowu z Wojtkiem, bo to naprawdę niesamowity człowiek, ale wiem, że i tak do tego nie dojdzie.- powiedziała bez jakichkolwiek emocji mama Sandry, po czym upiła ponownie łyk swojej ulubionej herbaty.
-Więc po co tu w ogóle przyjechałyśmy, jak i tak spisałaś to wszystko na straty ?- spytała ponownie pani Szczęsna nie rozumiejąc postępowania swojej koleżanki.
-Chciałam spróbować, jednak uznałam, że to nie ma sensu.- odpowiedziała pani Dziwiszek
Mama Wojtka westchnęła, po czym pokręciła głową. Miała nadzieję, że między jej synem, a Olą będzie układać się znakomicie i trzymała kciuki, za ich wspólne szczęście.

Ola wraz z Wojtkiem weszli właśnie na lotnisko. Szybko przeszli przez odprawę, po czym wsiedli do samolotu.
-W ogóle to ile będziemy w Paryżu ? – spytała Ola.
-Kilka dni, góra tydzień. Chciałbym dłużej, jednak to nie ode mnie zależy- powiedział z lekkim rozczarowaniem Wojtek.
-Jak dla mnie to i tak za długo. Mi wystarczyłoby siedzenie przez ten tydzień z Tobą w domu.- powiedziała z szerokim uśmiechem Ola.
Szczęsny odwzajemnił gest swojej dziewczyny. Po chwili znaleźli się już w powietrzu.

 *****
Witam :)
O to kolejny rozdział z serii: "Nudne i bezsensu" xD
Mnie osobiście przerażają moje pomysły, nie wiem jak was, ale mnie bardzo one przerażają.
Kolejny rozdział za tydzień, gdyż szkoła i po prostu nie mam czasu nie raz usiąść i pomyśleć nad rozdziałem. 
Czekam na Wasze opinie :)
Pozdrawiam Was bardzo gorąco :)

czwartek, 6 września 2012

Rozdział XXII


Ola wyszła z mieszkania. Postanowiła dostać się do domu Bouchry komunikacją miejską. Od kiedy tu przyjechała, zawsze chciała przejechać się czerwonym, piętrowym autobusem.
Udała się na najbliższy przystanek, po czym sprawdziła kiedy ma najbliższy autobus. Spojrzała na zegarek, była 11:45. Autobus miała o równej 12, więc usiadła sobie na przystanku i cierpliwie czekała.
Po piętnastu minutach podjechał autobus, po czym do niego wsiadła. Usiadła na wolnym miejscu i przyglądała się ludziom.
Widziała kobietę z dzieckiem na rękach, które płakało. Kobieta próbowała je uspokoić, jednak jej to nie wychodziło. Koło tejże kobiety siedział chłopak ze słuchawkami w uszach. Miał fryzurę niczym Justin Bieber, gdy miał piętnaście lat.  Przeniosła teraz wzrok na staruszkę, która siedziała koło niej. Kobieta trzymała w ręku laskę i drzemała sobie siedząc wygodnie na siedzeniu.
Teraz uświadomiła sobie, jak ludzie tutaj praktycznie niczym się nie różnią od tych w Polsce. Może tylko tym się różnili, że mieszkali w lepszym kraju pod względem ekonomicznym i politycznym.
Na jej rozmyślaniach i przyglądaniu się wszystkim ludziom, których widziała, minęła jej cała droga. Czerwony autobus zatrzymał się, po czym Ola wysiadła i udała się do domu państwa Van Persie.

Wojtek skończył trening i był już w drodze na lotnisko. Cały czas zastanawiał się nad tym, co takiego ważnego ma do powiedzenia jego mama, że aż musiała przylecieć tutaj do Anglii.
Był już na miejscu, zaparkował samochód, po czym udał się do hali przylotów. Usiadł na ławeczce, naprzeciwko wejścia do hali, tak, aby widzieć kiedy jego mama wejdzie.
Miał jeszcze trochę czasu, więc wziął do ręki swojego iPhona i zaczął sprawdzać, co ludzie piszą na jego temat. Zwykle tego nie robił, ale od czasu do czasu chciał sprawdzić „co w trawie piszczy”.
Na pierwszy rzut, poszły polskie portale związane ze sportem.  Nagłówek jednego z artykułów nosił tytuł „Czy Wojciech Szczęsny straci swój numer jeden w Polskiej Reprezentacji?”
Wojtek bez żadnego zawahania otworzył od razu link i pogłębił się w lekturze. Pisali mniej więcej o tym, że miałby stracić swój numer jeden na rzecz Tytonia. Wspomnieli także, że Fabiański chce walczyć z nim o numer jeden w bramce Arsenalu.
Szczęsnego jednak to nie ruszyło. Wiedział, że po Euro może liczyć się ze stratą swojej pozycji, jednak zamiast go to dobijać, bardziej go motywowało do pracy i walki. Miał szacunek do Tytonia i Fabiańskiego, ale wiedział, że jest od nich lepszy i że może zachować swoją pozycję w drużynie. Musiał się jednak liczyć z tym, że nowy trener reprezentacji może mieć inne zdanie, ale za wszelką cenę był gotów udowodnić mu, że jego opinia jest mylna. Jeśli zaś chodzi o Arsenal, to ufał Bossowi, wiedział, że Fabiański będzie musiał się nieźle nagimnastykować, by odebrać mu to, na co tak ciężko pracował.
Wojtek westchnął do wyświetlacza swojego telefonu, po czym wyłączył stronę, zablokował iPhona i włożył z powrotem do kieszeni. Spojrzał w stronę wejścia na halę i ujrzał swoją mamę. Szybko wstał z miejsca i chciał podejść bliżej, jednak zauważył, że nie jest sama. Była z nią jakaś kobieta. Wojtek doskonale wiedział kto to. Była to jego niedoszła teściowa, czyli mama Sandry.

Ola wraz z Bouchrą i Melanie właśnie weszły do jednej z Londyńskich galerii handlowych. Od razu weszły do jednego z najdroższych sklepów i szybko przebierały między ubraniami wiszącymi na wieszakach. Ola przyglądała się im uważnie, gdyż gdy zobaczyła na cenę jednej z sukienek o mało nie zemdlała.
-Ta sukienka będzie dla Ciebie idealna- powiedziała Bouchra przykładając sukienkę do Oli i przyglądając się jej uważnie.
Aleksandra mocno się zdziwiła.
-Dla mnie ? Ale mnie na nią nie stać- powiedziała z lekkim smutkiem w głosie.
Żona Robina uśmiechnęła się do dziewczyny, po czym powiedziała:
-Słuchaj. Ten dzisiejszy wypad jest głównie z myślą o Tobie. Ja i Melanie stwierdziłyśmy, że sprawimy Ci mały prezent i kupimy kilka ciuszków. Wojtek to naprawdę świetny facet. A Ty i On tworzycie naprawdę zgraną parę i nie możecie tego zmarnować.-skończyła
Ola uśmiechnęła się do niej szeroko. Pierwszy raz słyszała tyle miłych słów na raz.
-A teraz śmigaj przymierzać tą sukienkę- dodała Bouchra, po czym wcisnęła dziewczynie sukienkę i popchnęła ją lekko w stronę przymierzalni.
Po jakiś piętnastu minutach, Ola wyszła obładowana ze sklepu. Czułą się nie swojo z faktem, że Melanie i Bouchra wydały na nią tyle pieniędzy. Postanowiła się jakoś chociaż trochę odwdzięczyć i zaprosiła ja na kawę.
Gdy szły przez galerię natchnęły się na pewną osobę, której Ola nie chciałaby już nigdy spotkać.
-Widzę, że panie wracają z zakupów- powiedziała z szyderczym uśmiechem Sandra.
-Tobie raczej nic do tego- powiedziała Bouchra.
Sandra zmieniła wyraz twarzy.
-Oj, Bouchro, już nie pamiętasz jak to razem chodziłyśmy na zakupy ?- spytała Sandra ze smutnym wyrazem twarzy.
-Niestety pamiętam. Najchętniej chciałabym o tym zapomnieć, ale zbyt często zjawiasz się w Londynie nie proszona i zbyt często mi o tym przypominasz- odpowiedziała ze skrzywioną miną żona Van Persiego.
Sandra zaśmiała się.
-No wiesz, po prostu nadal staram się odzyskać to, co należy do mnie.- powiedziała, po czym popatrzyła na Olę.
W tym momencie w dziewczynie coś pękło.
-Zacznijmy od tego, że Wojtek nie jest rzeczą, jest człowiekiem i nie należy do nikogo. Ma własną wolę, może sam decydować. I jak widać zdecydował, że lepiej żyje mu się bez Ciebie, więc weź to do jasnej cholery w końcu uszanuj i skończ te głupie gierki, bo mam Cię serdecznie dosyć ! Cały czas tylko starasz się zamieszać w naszym życiu, próbujesz zrobić wszystko, by Wojtek znowu do Ciebie wrócił. Ale on tego nie zrobi. On Cię już nie kocha.- powiedziała- Sama do tego doprowadziłaś, mogłaś nie być zachłanna na jego pieniądze. On naprawdę Cię kochał. Ale podle go wykorzystałaś. Takich rzeczy się nigdy nie wybacza- dodała po chwili Aleksandra, a po jej policzku spłynęła samotna łza.
Sandrę wcięło w podłogę. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Wiedziała, że Ola ma rację, ale nie chciała jej tego przyznać.
Aleksandra wraz z Bouchrą i Melanie wyminęły stojącą w osłupieniu Sandrę i udały się do wyjścia z galerii. Cała ochota na kawę, gdzieś odeszła.

Wojtek właśnie dojechał do swojego mieszkania razem ze swoją mamą i matką Sandry. Przez całą drogę milczeli i żadne z nich nie chciało podjąć rozmowy.
Szczęsny nie wiedział dlaczego jego niedoszła teściowa przyjechała wraz z jego matką, ale w sumie mógł się domyślać, że chodzi tutaj o Sandrę.
Weszli właśnie do mieszkania, po czym Wojtek odprowadził swoich gości do salonu.
-Może czegoś się napijecie ?- spytał
-Najpierw chcemy z Tobą porozmawiać synku- powiedziała pani Alicja, po czym usiadła na kanapie.
Wojtek zajął miejsce na fotelu obok i czekał na to co ma do powiedzenia jego mama.
-Słuchaj, przyjechałam tutaj razem z mamą Sandry dlatego, że mamy pewien problem- zaczęła pani Szczęsna, po czym popatrzyła na matkę Sandry.
-Chodzi o to, że moja córka nie potrafi odpuścić. Ona nadal mocno Cię kocha. Żałuje tego, co zrobiła i chce, żebyś do niej wrócił, żebyście znowu byli razem.- powiedziała mama Sandry.
Wojtka wcięło w fotel. Totalnie nie wiedział co miał powiedzieć. Sandra była już zdolna do wszystkiego.
-Przykro mi to mówić, ale jeśli celem waszej wizyty, jest to, żeby zeswatać mnie na nowo z Sandrą, to nie potrzebnie traciłyście pieniądze na bilet, bo nic z tego nie będzie.- powiedział stanowczym tonem głosu Szczęsny.
-Ale Wojtku posłuchaj…- zaczęła mama Sandry.
-Nie będę słuchał zapewnień, że Sandra się zmieniła i że żałuje, bo to kłamstwa. Ludzie się nie zmieniają, a szczególnie tacy jak Sandra. Mam już kogoś. Nie zamierzam rezygnować z osoby, która rozumie mnie jak nikt inny. Przy której naprawdę czuję się szczęśliwy i wiem, że nie leci na moje pieniądze, tak jak pani córka- powiedział, po czym gwałtownie wstał z fotela.
Pani Alicja uśmiechnęła się do swojego syna. Wiedziała, że chodzi o Olę. Od początku miała nadzieję, że między jej synem, a tą dziewczyną zaiskrzy.
-Słuchaj, jesteś naprawdę wspaniałym człowiekiem Wojtku. Ta dziewczyna z którą teraz jesteś powinna się trzymać Ciebie. – powiedziała pani Dziwiszek.

******
Witam.
Macie rozdział :)
Czytajcie i cieszcie się :)
Bardzo Was proszę o komentarze i opinie ! :)
Musze wiedzieć co sądzicie, mozecie też podawać jakieś swoje sugestie ! xD
Następny rozdział 14 lub 15 września.
Pozdrawiam Was i życzę samych sukcesów w nowym roku szkolnym !