poniedziałek, 31 grudnia 2012

Epilog.


Kilka miesięcy później
*Ola*
Siedziałam na kanapie i wpatrywałam się w choinkę, która znajdowała się w rogu pokoju. Dzisiaj mieliśmy 24 grudnia. Wigilia, moja pierwsza w Londynie i miejmy nadzieję, że nie ostatnia. Patrzyłam w migoczące światełka i rozmyślałam o tym, co wydarzyło się przez ostatnie kilka miesięcy w moim życiu. Wszystko działo się bardzo szybko, aż za szybko. Jednego dnia byłam szczęśliwa, drugiego płakałam, bo wszystko waliło się na łeb na szyję. Ale teraz jest całkiem inaczej. Wszystko zwolniło swoje tempo. Teraz wszystko wydaje się dążyć ku dobremu.
Przeniosłam swój wzrok z choinki na swoje ręce. Spojrzałam na prawą dłoń, na jednym z palców połyskiwała złota obrączka. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Od niecałego tygodnia byłam żoną Wojciecha Szczęsnego. W końcu pod swoim sercem nosiłam jego dziecko.
Popatrzyłam w stronę jadalni, gdzie kolację Wigilijną przygotowywała Alicja, a pomagał jej Wojtek. Westchnęłam, po czym zaczęłam rozglądać się po pokoju, a mój wzrok utkwił na białej kopercie, która leżała na stoliku przede mną. Wzięłam ją do rąk i wyciągnęłam jej zawartość.
Było to zaproszenie na ślub Oliwi z Aaronem. Ceremonia miała się odbyć w Nowy Rok. Ponownie uśmiechnęłam się do siebie.
Życie toczyło się dalej. Ale teraz życie każdego z nas zaczęło dążyć ku tej dobrej stronie. A wszystko zaczęło się tego pięknego dnia, kiedy to Sandra przyszła do mnie, by mnie przeprosić, za to, co zrobiła i powiedzieć, że już nigdy więcej nie zobaczymy jej na oczy. Słowo się rzekło. Od tego dnia nie widziałam Sandry. Nikt nie wie gdzie jest, co robi, czy jeszcze żyje.
-Wszystko w porządku ?- spytał czule Wojtek siadając koło mnie i całkując w policzek.
Uśmiechnęłam się do niego.
-Oczywiście- odpowiedział i spojrzałam mu w oczy- Od dziś zaczynam optymistycznie patrzeć na życie. Bo gorzej niż było już nie będzie- dodałam, po czym wstaliśmy z kanapy i udaliśmy się do jadalni.

------------
Ahh.... Tak trudno było mi opublikować ten epilog. Zżyłam się z Wami i z tym opowiadaniem. Nawet właśnie w tym momencie się popłakałam, bo  to pierwsze opowiadanie, które skończyłam, a pisałam jakieś pięć. Przepraszam, że rozdziały pojawiały się w takich długich odstępach czasowych, ale miałam problemy osobiste i nie byłam w stanie zmusić się do pisania. Teraz możecie mnie znaleźć na http://www.so-suprising.blogspot.com Postanowiłam także, że będę pisać nowe opowiadanie, ale więcej informacji znajdziecie tutaj: http://www.try-to-found-love.blogspot.com Myślę, że też Wam przypadnie do gustu tak jak to opowiadanie. Tak więc zakończyłam tą historię happy endem. Dziękuję Wam, że byliście ze mną przez te 6 miesięcy. Dziękuję za komentarze i za tyle wyświetleń. 
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie ! <3
Życzę Wam udanego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego 2013 Roku ! <3
Buziaczki ! :*

środa, 26 grudnia 2012

Rozdział XXXVIII

Przeczytajcie to, co napisałam pod rozdziałem. To ważne.
------------

*Ola*
Słyszałam tylko irytujące buczenie lamp, charakterystyczne dla szpitala, nic poza tym. Chwila… CO JA ROBIĘ W SZPITALU ?! Chciałam otworzyć oczy, ale nie dałam rady. Powieki były zbyt ciężkie, żebym mogła je podnieść. Chciałam się poruszyć, ale też nie dałam rady, każda część mojego ciała bolała mnie tak, jakby ktoś łamał mi kości, miałam ochotę krzyczeć, ale także nie dałam rady. Ten stan był wkurzający. Nie możesz zrobić nic.
Usłyszałam czyjeś kroki. Bogu dzięki, jednak nie umarłam, nie leżę w kostnicy, bo jeszcze ktoś się mną tutaj interesuje. W ogóle jakim cudem jak się znalazłam w szpitalu ? Nie pamiętam niczego, co mogłoby spowodować to, że jestem tutaj.
-Panie doktorze co z nią ?- usłyszałam znajomy, przepełniony czułością, strachem głos.
Wojtek. Był tu przy mnie cały czas. Z jednej strony cieszyłam się, że tu jest, ale z drugiej byłam tak wściekła na niego, że cieszyłam się, iż nie mogę zrobić żadnego ruchu, bo jeszcze biedaczek by na tym ucierpiał.
-Stan pacjentki się poprawia. Może pozostać nieprzytomna jeszcze przez kilka dni, ale prócz złamanej nogi i ręki, kilku stłuczeń, nie ma niczego co mogłoby zagrażać jej życiu.
MAM ZŁAMANĄ RĘKĘ I NOGĘ ?! A CO MI SIĘ DO JASNEJ CHOLERY STAŁO ?! OŚWIECI MNIE KTOŚ ?! I przepraszam bardzo, ale ja nie jestem nieprzytomna. JA WSZYSTKO SŁYSZĘ !
-A i jeszcze chciałem panu pogratulować.- powiedział lekarz
-Pogratulować ? Czego ?- spytał zdezorientowany Wojtek.
Ja także nie wiedziałam o czym ten lekarz bredzi.
-Zostanie pan ojcem.
CO?! ALE, ALE ….. JAK TO ?! PRZECIEŻ…. CO?!
-Słucham ?- spytał jeszcze bardziej zbity z tropu Wojtek.
-Drugi tydzień.- odpowiedział lekarz, po czym odszedł.
Chwila, drugi tydzień… Dwa tygodnie temu… BOŻE ! FAKTYCZNIE ! Dwa tygodnie temu wyjechałam z Londynu, ale wcześniej, za nim dowiedziałam się, o tym, że Wojtek mnie zdradził z Sandrą…Miałam ochotę w tym momencie płakać. Nie wiem, czy ze szczęścia, czy też nie, ale miałam ochotę się rozpłakać, ale nie mogłam. Zamiast tego jednak, wszystko co słyszałam zaczęło się zlewać i stawało się coraz cichsze.
Otwarłam oczy bez żadnego problemu. Zobaczyłam białe ściany w sali szpitalnej. Koło mnie nie było nic. Były tylko cztery ściany, ja i łóżko, na którym leżałam. Nie miałam na nodze, ani ręce gipsu. Swobodnie mogłam poruszać swoimi kończynami bez jakiegokolwiek bólu.
-Witamy w śród „żywych”- powiedział jakiś głos, bardzo znajomy głos.
Rozglądnęłam się po pokoju i w kącie zobaczyłam… samą siebie w białej zwiewnej sukience do kostek. CO TO KURWA MA BYĆ ?!
-Gdzie ja jestem ?- spytałam swojego sobowtóra- Dlaczego Ty wyglądasz jak ja ?- dodałam
Mój klon się zaśmiał.
-Bo ja jestem Tobą. A jesteś między Ziemią, a Niebem.  Na pograniczu życia, a śmierci. Tutaj lądują tylko ludzie, którzy mają wybór. – odpowiedziała.
Popatrzyłam na nią zdezorientowana.
-Jaki kurwa znowu wybór ? O czym Ty w ogóle do mnie mówisz ?!
Klon westchnął.
-Jesteś w ciąży. Z facetem, którego kochasz i myślisz, że Cię zdradził, ze swoją byłą dziewczyną. Chciałaś umrzeć, ale nie dałaś rady się nawet pociąć, więc postanowiłaś się dobrze bawić upijając się każdego dnia, ale wpadłaś niechcący pod samochód. Więc wylądowałaś w szpitalu. To ostatnie wydarzenie sprawiło, że stoisz przed wyborem. Możesz wybrać życie na Ziemi, albo życie w Niebie. A ja jestem coś w rodzaju Twojego doradcy. – wyjaśniła mi ta istota wszystko.
-Okej… Więc ja nie wiem gdzie chcę żyć.- odpowiedziałam.
-Dobrze, więc teraz choć za mną.- powiedział mój sobowtór, po czym wyszedł na korytarz, a ja bez jakichkolwiek pytań podążyłam za nim.- Zacznijmy od Twojego dotychczasowego życia na Ziemi. Bardzo dużo w życiu przeszłaś. Twoja mama zmarła, zabili Ci ojca, potem poznałaś Wojtka Szczęsnego, było wszystko pięknie ładnie, ale pewna brunetka, Sandra Dziwiszek, uprzykrzała Ci  życie i za wszelką cenę chciała, żeby Wojtek do niej wrócił, więc wymyśliła sobie dobry plan, aby osiągnąć swój cel. Wymyśliła sobie, że spije Szczęsnego, wrzuci mu coś do drinka i zaciągnie do łóżka, a Tobie wmówi, że się z nim przespała. To wszystko się jej udało. Łatwo uwierzyłaś, że Wojtek zdradził Cię z Sandrą, choć wcale tak nie było. Fakt, Sandra zaciągnęła go do łóżka, ale między nimi nic nie było. Zbyt łatwo wierzysz swoim wrogą.- dodała, po czym się zatrzymała przed dwoma parami drzwi.
-Więc to wszystko było jednym wielkim kłamstwem ? Że nie potrzebnie robiłam tą szopkę ? Że gdybym bardziej ufała Wojtkowi, nie byłoby mnie tutaj, nadal prowadziłabym spokojne życie w Londynie i miała wyjebane na Sandrę ?- powiedziałam niedowierzając w to, co właśnie przed chwilą usłyszałam.
-Dokładnie tak.- potwierdził mój klon.- W obecnej sytuacji, chyba nie ma sensu, żebym Ci przedstawiała na czym polega życie w niebie.- dodała, po czym otworzyła przede mną jedną parę drzwi.- Życzę powodzenia w życiu na Ziemi. I pamiętaj ! Nigdy nie ufaj tym, co za wszelką cenę chcą zmarnować Ci życie. Ufaj swojemu sercu, bo ono zawsze wie lepiej komu zaufać. A teraz śmigaj na Ziemię i mam nadzieję, że szybko się nie spotkamy.- powiedziała, po czym się uśmiechnęła.
Odwzajemniłam jej gest, po czym przekroczyłam próg jednych z drzwi.
Ponownie usłyszałam irytujące buczenie lamp. Tym razem udało mi się otworzyć oczy. Zobaczyłam zamazany obraz lampy na suficie. Mrugnęłam kilka razy powiekami, po czym wszystko widziałam już w doskonałej ostrości. Czułam jak ktoś mocno ściska moją dłoń, która wystawała z gipsu. Odwróciłam delikatnie głowę i zobaczyłam śpiącego Wojtka na krześle z opartą głową o kant łóżka. Uśmiechnęłam się, po czym zdrową ręką przeczesałam jego włosy. Ten jeden ruch sprawił, że natychmiast się obudził. Uśmiechnęłam się do niego, po czym on odwzajemnił mój gest. Wstał szybko i złożył pocałunek na moich ustach.
-Ola, ja naprawdę …
-Cii- przerwałam mu- Nie obchodzi mnie to co było, ważne jest to, co dzieje się teraz.- rzekłam, po czym pocałowałam go.
---------
No więc tak. Na samym początku po raz milion któryś przepraszam Was za to, że długo mnie nie było, ale miałam problemy w domu, w szkole, także miałam problemy sercowe (nadal je mam) więc to jakoś mnie zatrzymywało przed pisaniem. Przyznam się Wam szczerze i otwarcie, że nie miałam ochoty i siły na pisanie. 
Jeśli zaś chodzi o ten rozdział, to jest to ostatni rozdział. Tak jest, Patrycja nareszcie ma zamiar skończyć jakieś opowiadanie, które zaczęła. Zmieniłam także narrację, jest to narracja pierwszoosobowa, gdyż trzecioosobowa nie oddawałaby tego co chciałam Wam przekazać w tym rozdziale.  Jest to także beznadziejny rozdział, ale cóż, na nic więcej mnie ostatnio nie stać. 
Wiele osób pytało mnie, czy będę pisać jakieś opowiadanie, gdy skończę pisać to, jak na razie możecie mnie znaleźć tu  http://so-suprising.blogspot.com/ 
Ale także decyzja należy do Was. Jeśli chcecie, żebym pisała jakieś opowiadanie, to po prostu napiszcie mi o tym w komentarzu. Pomysł mam, ale teraz pytanie do WAS: Miałoby to być opowiadanie związane z Arsenalem, czy całkiem wymyślone razem z bohaterami prze ze mnie ?
Zostawiam Was z tą decyzją.
A ja pragnę zaprosić Was na 31 grudnia, na EPILOG tego opowiadania. 
Pozdrawiam i przesyłam całuski :*

niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział XXXVII


Trzy dni później
*Oliwia*
Umówiłam się z Aaronem że poczekam na niego przed ośrodkiem treningowym i tak owo właśnie robiłam. Siedząc na masce jego Mercedesa popijałam swoją wodę.
- Witam piękną panią, co tam u pani? - przysiadł się do mnie Chamberlain.
- Wkurwiona jestem na ciebie, to u mnie. - popatrzyłam na chłopaka który wyglądał na zdezorientowanego. -Dziewiętnastoletni chłopak powinien umieć sam wracać do domu, a nie prosić o pomoc  swoich kolegów, którzy potem nie wracają na noc do domu - kontynuowałam z poirytowanym głosem.
-Ejj ejj ejj! Aaron nie pamiętam kiedy ostatnio mnie do domu odwoził - odpowiedział udając dumnego.
- A ty taki głupi jesteś czy udajesz? O Wojtka chodzi, głupku - popatrzyłam na niego, popijając wodę.
-Ale czekaj - wstał z maski i popatrzył w obie strony. – To Ty teraz z Wojtkiem? Koniec z Aaronem? - zapytał mnie. - Ja nie wiem co Ty w nich widzisz, tutaj stoi najlepszy facet na ziemi - obrócił się dookoła.
-ALEEEX! Dla twojej informacji dla mnie najlepszy jest Aaron. A z Wojtkiem o to chodzi, że dziewczyna się o niego martwiła bo po ostatniej imprezie dopiero rano przyszedł do domu tłumacząc się że musiał Cię odwieźć do domu.- kopnęłam go lekko w nogę.
- Ale czekaj. Na ostatniej imprezie to mnie nawet nie było. - Jak tylko wypowiedział te zdanie, wyplułam całą zawartość wody z mojej buzi wprost na chłopaka.
-Ups, ja...ja, przepraszam, hahaha. - próbowałam powstrzymać się od śmiechu. Nie tylko ja miałam z tym problem bo nie jaki Carl Jenkinson nie mógł otworzyć swojego auta poprzez łzy ze śmiechu.
Wzięłam chusteczkę z mojej torebki i zaczęłam wycierać bezrękawnik Chambo.
-Czuje się zazdrosny - usłyszałam mój ulubiony męski głos z tyłu. Potem poczułam jak ktoś łapie mnie w pasie i składa mi ze sto pocałunków na szyi. Uśmiechnęłam się lekko.
- Dobra Chambo, pogadamy później. Jak coś to bądź pod telefonem - uśmiechnęłam się do niego przepraszająco, a kiedy widziałam że Alex sobie poszedł odwróciłam się do Aarona i pocałowałam go. Ten odwzajemnił mój pocałunek  podparł mnie o swój samochód i tak owo nasze usta spotykały się razem przez następne pięć minut, gdyż potem przeszkodził nam trąbiący Chamberlain.

Poprosiłam  Aarona aby podrzucił mnie pod dom Wojtka bo chciałam przekazać informacje Oli. Gdy już tak zrobił zobaczyłam Sandrę. Pożegnałam się z Aaronem i podeszłam do niej.
-Witam panią rozwalam czyjeś związki Dziwiszek. - Sandra tylko na mnie popatrzyła.
-Oliwia? Czego chcesz?! - wypowiedziała się gówniara.
-Tego abyś nie wpieprzała swojego nie równego nochala w nie swoje sprawy. Abyś zostawiła wszystkich w spokoju bo wiesz co? Nikt twojego zepsutego ryja nie chce rozumiesz? Jesteś samolubną suką, która leci tylko i wyłącznie na kasę Wojtka, i chce zniszczyć Oli życie. Ale wiesz co? Nie uda Ci się, bo Wojtek z Tobą i twoimi krzywymi nogami już dawno skończył! - wykrzyczałam jej w twarz.
- Nie masz prawa tak do mnie mówić! - odwrzeszczała.
- Otóż kurwa mać mam! Odwal się od wszystkich a najbardziej od Oli i Wojtka zrozumiano? - zagroziłam.
-Nie mów mi co mam robić! Jestem lepsza od tej Olki i nie masz prawa mi grozić! - zaczęła się trząść.
-Weź Ty kurwa mi nie pieprz. Ostatnio słyszałam jak Wojtek opowiadał jak słaba w łóżku jesteś, tutaj już widać że od Olki lepsza nie jesteś! I mówię głośno i wyraźnie, to ja załatwiłam Ci te studia i to ja mogę Ci je też odebrać! - wykrzyczałam jej w twarz. A Sandra nic nie odpowiedziała tylko się rozpłakała i uciekła. I dobrze jej tak, niech nauczy się tego co trzeba.

Weszłam tylko pod apartament Wojtka i zapukałam do ich drzwi. Otworzył mi Wojtek.
-Cześć jest Ola? Chciałabym z nią pogadać. - uśmiechnęłam się do chłopaka, który wyglądał na zmartwionego.
-Cześć, Oli znaczy…. Emm… nie ma. Ale wejdź proszę - wpuścił mnie do środka.
Weszłam do apartamentu Szczęsnego, tak dobrze go  nie znałam, ale udało mi się wcześniej z nim parę razy porozmawiać. Wydawał się być takim wielkim dzieciakiem, ale na faceta, który zmienia dziewczyny jak rękawiczki, nie wyglądał.
-Nie wiem gdzie jest, zostawiła list. Rzeczy też zabrała. - gdy miałam już otworzyć buzie z zapytaniem gdzie jest, odpowiedział mi załamującym tonem.
Nie dał mi sekundy na jakąkolwiek reakcje ponieważ dał mi list od Olki. Od razu przeczytałam zawartość i spojrzałam na niego. Westchnęłam lekko.
- Coś Ty Wojtek narobił? Siadaj. - wskazałam na wielki stół w jadalni.
 Chłopak posłuchał  i usiadł przy stole. Ja zrobiłam tak samo. Ściągając moją kurtkę i szalik, Wojtek tylko się na mnie patrzył.
- A więc tak, słuchaj, nic nie mów, i pamiętaj ja jestem okrutnie szczera - pogroziłam mu i zaczęłam mówić.
- Twoja ukochana Ola, przyszła do mnie dzień po imprezie. Rozpłakała się bo podobno wam się nie układa. Nie wróciłeś na noc, bo podobno miałeś zawieść Chambo i rozładował ci się telefon. - w tym momencie spojrzałam na niego z groźną miną. - a z listu wynika, że wie o wszystkim. Do tego, Chambo nawet na imprezie nie było. Co za zbieg okoliczności, prawda? A teraz tłumacz mi się. I nie pieprz głupot, bo widać kiedy kłamiesz. - Chamska to ja nie jestem, ale umiem powiedzieć komuś prawdę.
-Ja ją zdradziłem z Sandrą, ale kto jej powiedział to nie wiem. Pewnie Sandra we własnej osobie. - popatrzył mi w oczy, z błagalną twarzą.
-Ale to jest taki, mamy cię, jakiś program? Gdzie kwiaty? Gdzie czekoladki? - obracałam się dokoła pokoju, bo szczerze, nie mogłam uwierzyć, w to, co usłyszałam.
-Oliwia, ja poważnie mówię. - w tym momencie, nie miałam ochoty z nim gadać.
Nigdy nie wybaczyłabym facetowi zdrady, nigdy przenigdy. I nie dziwię się że Ola wyjechała.
-Ale poczekaj, daj mi się wytłumaczyć - wstał za mną gdy zakładałam szalik.
-Mówiłam ci już abyś nie pieprzył mi głupot, zdradziłeś to zdradziłeś. A ja się Oli nie dziwię. - Szczęsny w tym momencie się we mnie wtulił, tak mocno jak tylko można było. Zaskoczył mnie, więc tylko go klepałam po plecach.
-Ale ja kurwa bez niej żyć nie mogę, nie pamiętam tego jak to się stało, pamiętam tylko, że obudziłem się koło Sandry. Ola to najlepsza rzecz jaka mi się w życiu przytrafiła, nie chcę jej na zawsze stracić- aż zrobiło mi się cieplej na sercu.
-Dobra Szczęsny, weź się kurwa w garść, jesteś mi teraz winny ciastko z czekoladą i masz powiedzieć Ramsey’owi, że jestem najlepszą dziewczyną na świecie, do tego, musisz wejść na dach ośrodka treningowego i wykrzyczeć na całe gardło że jestem najlepsza. Jak obiecasz to ci pomogę, ok? - Chciałam aby chociaż trochę się upokorzył. - Jeszcze, będziesz całował Olę po rękach i spełniać jej wszystkie zachcianki. Musisz jeszcze wygarnąć Sandrze wszystko przy wszystkich i wybiec w samych gaciach na boisko tuż przed meczem. I jak? – powiedziałam mu wszystkie moje warunki. Wojtek jedynie powiedział że się zgadza i wreszcie mnie puścił.

Tydzień później.
*Ola*
Siedzę całymi dniami w moim pustym mieszkaniu, to znaczy zazwyczaj śpię całymi dniami, przynajmniej tak jest od jakiegoś tygodnia. Moje życie tutaj wygląda mniej więcej tak, całonocne imprezy, upijanie się do nie przytomności, a potem w tajemniczych okolicznościach znajduje się w swoim domu. Czemu to robię ? Bo chce zapomnieć. Chcę zapomnieć o Wojtku, o tych pięknych miesiącach, o tym co między nami było. Alkohol mi pomaga, przynajmniej na chwilę. Jak nigdy nie imprezowałam, tak teraz wszystko nadrabiam. Oczywiście przez głowę przeszedł mi pomysł, by się zabić. Nawet próbowałam podciąć sobie żyły, ale i tak mi nie wyszło. Gdy tylko wzięłam żyletkę do ręki i przyłożyłam do skóry rozpłakałam się i rzuciłam to cholerstwo w kąt pokoju. Stwierdziłam, że upijanie się załatwi sprawę, no i tak jest. Codzienne budzenie się na kacu nie jest wcale takie złe.
Właśnie szłam do mojego ulubionego klubu. Gdy tylko się tam znalazłam pierwsze co zrobiłam, to usiadłam przy barze i zamówiłam drinka. Wypiłam jednego, potem drugiego, trzeciego i nadszedł czas by wkroczyć na parkiet. Lekko chwiejnym krokiem, szłam w stronę ludzi, którzy poruszali się w rytm muzyki.
Po chwili także tańczyłam, o ile moje gibanie w rytm muzyki można nazwać tańcem, poczułam jak ktoś mnie łapie mnie od tyłu w talii i przytula się do mnie.
-Może masz ochotę na jeszcze jednego drinka ?- usłyszałam jakiś nieznajomy głos.
-Dzięki, muszę trochę przystopować.- odpowiedziałam ściągając dłonie tego faceta z mojej talii.
-Może jednak ?- spytał ponownie kładąc ręce na moich biodrach.
Ale ten gościu był nachalny.
-Sorry, ale nie skorzystam.- odpowiedziałam ściągając jego łapy z moich bioder, udając się z powrotem do baru.
Usiadłam przy barze i zamówiłam sobie drinka, czwartego dzisiejszej nocy, a raczej jeszcze wieczoru. Piłam mojego ulubionego Malibu Soul, kiedy koło mnie usiadła dobrze znana mi postać. Może to tylko moja wyobraźnia ? Może już jestem tak pijana, że mam jakieś przewidzenia ? Ale nie, to nie mogła być moja wyobraźnia i alkohol, który i tak już szumiał mi w głowie. To był on. Tak, to był ten, przez którego każdego dnia upijałam się, przez którego chciałam się zabić. Teraz siedział koło mnie i wpatrywał się w kieliszek z żółtawą cieczą.
-Możemy porozmawiać ?- spytał.
-My nie mamy już o czym rozmawiać- odpowiedziałam wypijając zawartość kieliszka i wstając z miejsca, podążając w stronę wyjścia z klubu.
-Błagam Cię Ola, daj mi się wytłumaczyć.- rzekł chwytając mnie za rękę.
Wyrwałam dłoń z jego uścisku.
-Nie masz mi już nic do wytłumaczenia. Życzę wszystkiego najlepszego, na nowej drodze życia z Sandrą.- odpowiedziałam, po czym wyszłam z klubu.
Nagle przede mną wszystko pojaśniało, a potem czułam tylko ból, który był obecny w całym moim ciele, słyszałam krzyki ludzi, ale z każdą sekundą wszystko jakby cichło. Po chwili nie słyszałam i nie czułam już niczego.

--------
Ahh... No i po (znowu) długiej nieobecności dodaje rozdział.
Chciałabym powiedzieć, że szykuje jeszcze jakiś jeden lub dwa i epilog.
Także powoli będziemy kończyć tą historię.
Chciałabym podziękować Oliwi, która napisała pierwszą część rozdziału.
Bez tego nawet bym nie ruszyła, także baaardzo dziękuję ! :*
A WAM dziękuje za ponad SIEDEM TYSIĘCY wejść !  <3
Jesteście niesamowici.

Pozdrawiam Was bardzo ciepło w te chłodne dni ! <3
Buziaczki :*

niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział XXXVI

Siedziała dobre kilka godzin ukryta za kontenerem na śmieci. przemoczona do suchej nitki, płakała. Nie miała najmniejszego pojęcia, co teraz ze sobą zrobi. Jej serce rozpadło się na milion małych kawałeczków. Została zraniona. Obawiała się tego, jednak miała nadzieję, że do tego nie dojdzie. Ale niestety, to się wydarzyło. Najgorsze jej obawy się spełniły, Sandra wygrała. Dostała to, czego chciała. Chciała zniszczyć związek Wojtka i Oli i się jej to udało.
Nagle wstała z miejsca. Kierował nią impuls. Szła właśnie w stronę domu. Wyglądała jak osiem nieszczęść. Wada z niej kapała, cały makijaż miała rozmazany, ale w tej chwili jej to nie obchodziło. Szła do domu z myślą, że nie może tu dłużej zostać.
Doskonale wiedziała, że Wojtek wróci dzisiaj później z treningu. Wpadła do mieszkania jak burza. Ściągnęła  przemoczone ubrania, po czym owinęła się ręcznikiem. Zmyła resztki makijażu i zastąpiła go nowym. Wysuszyła włosy, po czym związała je w luźnego koka. Ubrała się w suche ubrania i podążyła do swojego pokoju. Wyciągnęła swoją torbę i ubrania z szafy, po czym wszystko zaczęła pakować.
Gdy już wszystko spakowała, usiadła na łóżku i popatrzyła jeszcze raz na torbę. To był już koniec. Nie było tu już dla niej miejsca, nie czuła już potrzeby, by tu dalej być. Na stoliku po jej prawej stronie leżał jej telefon, kartka papieru i długopis. Sięgnęła po telefon, po czym wykręciła numer.
-Dzień dobry ! Chciałabym zarezerwować bilet na najbliższy lot do Warszawy- powiedziała Ola drżącym głosem.
Gdy już zarezerwowała bilet, schowała telefon do kieszeni spodni i chwyciła za kawałek kartki i długopis. Po jej policzku spłynęło kilka łez. Otarła je szybko, po czym zaczęła pisać:
Drogi Wojtku.
Wiem o wszystkim. Nie pytaj od kogo. Po prostu wiem. Tak bardzo chciałabym usłyszeć, że to jednak nieprawda. Wyjeżdżam. Proszę nie szukaj mnie, ani nie dzwoń. Chcę zostać sama.
                                                                                               Aleksandra
Napisawszy te słowa, Ola zgięła kartkę w pół i położyła na poduszce. Wzięła swój bagaż, po czym udała się do przedpokoju. Ubrała płaszcz i buty, po czym wyszła z mieszkania. Zamknęła drzwi, a klucz położyła pod wycieraczkę. Po jej policzku spływał potok łez. Czuła sie źle. Zamówiła taksówkę wchodząc do windy. Gdy zjechała na sam dół, wyszła z windy i idąc krętymi korytarzami przypomniała sobie jak pierwszy raz tędy szła, kiedy bała się, że się zgubi. Było to zaledwie trzy miesiące temu, a za ten czas w jej życiu wszystko się poukładało, a teraz znowu wywróciło o 360 stopni. Wyszła z budynku i udała się do taksówki. Zajęła w niej miejsce, po czym popatrzyła się jeszcze raz na budynek i odjechała.

Wojtek właśnie wjechał na parking przed swoim mieszkaniem. Cały czas był przygnębiony, nie mógł się na niczym skupić, nawet na treningu nie potrafił się odpowiednio skoncentrować i nic mu nie wychodziło. Zrezygnowany wsiadł do windy. Dość szybko znalazł się w swoim mieszkaniu. Zaczął szukać Oli. Szukał jej w kuchni, w salonie. Gdy wszedł do jej pokoju, zauważył otwartą szafę, która stała pusta i białą kartkę na ciemniej pościeli. Wziął ją do ręki i niepewnie zaczął czytać jej treść. Usiadł na łóżku i chował twarz w dłonie. Pierwsza myśl, jaka przeszła mu przez głowę, była taka, że to Sandra powiedziała Oli, o tym, co się wydarzyło. Bez sekundy zastanowienia postanowił wsiąść w samochód i udać się do Sandry by to wyjaśnić. Szybko wyszedł z mieszkania i wsiadł do samochodu. Z piskiem opon wyjechał z parkingu. Nie zważając na przepisy ruchu drogowego momentalnie znalazł się pod domem panny Dziwiszek. Waląc pięścią w drzwi, czekał aż łaskawie mu je ktoś otworzy.
-Jak mogłaś to zrobić ?!- spytał, gdy tylko w drzwiach stanęła Sandra.
-Ale co ja takiego zrobiłam ?- odpowiedziała pytaniem na pytanie dziewczyna cwanie się uśmiechając
-Nie udawaj ! Doskonale wiesz o co mi chodzi !- powiedział Wojtek powoli tracąc cierpliwość do swojej rozmówczyni.
Sandra uśmiechnęła się triumfalnie.
-Zrobiłam to, co powinnam. Twoja dziewczyna, a raczej była dziewczyna, powinna wiedzieć, że jej chłopak dopuścił się zdrady- odpowiedziała z szerokim uśmiechem.
Szczęsny pokiwał przecząco głową.
-Wiesz Ty co? Jednak jest z Ciebie zimna suka!- rzekł Wojtek, po czym odwrócił się na pięcie i skierował w stronę swojego auta.

Ola siedziała już w samolocie. Wpatrywała się tępo w okno i płakała. Właśnie wylatywała z kraju, który dał jej dużo szczęścia, a jednocześnie dużo smutku i cierpienia. Wyjechała z przekonaniem, że już nigdy do niego nie wróci.

----
No i tak oto mamy rozdział 36, który jest totalnie do dupy.
Wiem, że długo mnie tu nie było, ale szkoła pochłania mnie bez reszty, a jak zostaje jakaś reszta, to ta reszta nie ma już siły do życia.
Następny nie wiem kiedy. Śledźcie mojego twittera, tam na bieżąco będziecie się dowiadywać wszystkiego:)
Pozdrawiam :)
Buziaczki ! <3

niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział XXXV


-Czy twój facet robi ci sam śniadanie czy ty mu? –zapytała nagle Oliwia, która właśnie siadała na kanapie.
-Zazwyczaj to on ale czasami też ja-  odpowiedziała Ola z uśmiechem na twarzy.
-No widzisz, przynajmniej twój facet robi ci SAM śniadanie – odpowiedziała głośno, specjalnie aby Ramsey usłyszał. -I nic nie oczekuje w zamian, to dopiero facet, tylko pozazdrościć! – dodała.  
Aaron nic nie odpowiedział a Ola tylko patrzyłam na zawiedzioną Oliwię.
-Dobra mam dosyć facetów – po krótkiej chwili Oliwia przemówiła. -Wracając do naszej wczorajszej rozmowy, dobrze trafiłam mówiąc o Sandrze prawda? - popatrzyła na Olę ze współczuciem.
Ola osobiście nie lubiła tematu Sandry. Za bardzo nie wiedziała co ma odpowiedzieć Oliwi. Że ją to boli? Że przez Sandrę boi się być z Wojtkiem? Że Sandra wszystko psuje? A co jeżeli Oliwia lubi Sandrę, przecież dziewczyny nie zna, nie wie nic o jej relacji z Sandrą? A może są dobrymi koleżankami, i Sandra zesłała ją żeby jej dopiec? Oliwia nie wygląda na taką która przyjaźniła by się z Sandrą. Chociaż kupa różnych myśli przepływała przez jej mózg, to starała się kontynuować temat. Chciała się dowiedzieć więcej na temat Sandry.
-Owszem, ciągle gdzieś jest, stara się wszystko zniszczyć i jeszcze przyjechała do Paryża. Dlatego ja i Wojtek wcześniej przyjechaliśmy. – wypuściła z siebie zmartwienia mało co nie płacząc.
Miała już opowiadać drugą część ale wkroczył Ramsey. Może i dobrze, nie chciała płakać. Aaron postawił swoje wykwintne dzieło gastronomiczne na stole, i usiadł na fotelu.
-Świerzy serek Walijski i kompocik jagodowy- z wielkim uśmiechem powiedział.
-Widzisz kochanie, jak chcesz to potrafisz - Oliwia odpowiedziała z sarkastycznym uśmiechem.
Ola nigdy nie jadła niczego z Walii, więc chętnie spróbowała. Oliwia zajadając się  serkiem spojrzała na Aarona, który nic nie robił tylko patrzył na okno. 
-A ty nic nie jesz? - zapytała ze zmartwioną twarzą Oliwia.
-Nie chce, jakoś głodny nie jestem - odpowiedział.
-Wiem że uwielbiasz ten serek, i wiem że lubisz jeść. Z facetami to jak z dziećmi. - Oliwia bez zawahania, usiadła na kolanach Aarona, objęła go jedną ręką za szyję  i zaczęła go karmić kiedy Ola pogrążała się myślami o Wojtku i jego dzisiejszym zachowaniu.
-No teraz za tatusia,  za mamusię. Brawo! -  Aaron i Oliwia świetnie się bawili, a Ola cały czas martwiła się o Wojtka.
Zastanawiała się, dlaczego jej nie może chłopak zabrać wcześniej z imprezy żeby potem mieć ciekawszy wieczór tylko we dwoje? Dlaczego nie może się budzić koło  niego bez niczego? Dlaczego jej facet nie śpi w domu? Co prawda, to tylko jedna noc a po za tym Chambo to nie dziewczyna, i raczej Wojtek nie by był nim zainteresowany.
Kiedy po krótkiej chwili odzyskała świadomość, Ramsey był cały w serku a Oliwia nie mogła się przestać śmiać. Widać dużo przegapiła. Uśmiechając się do zakochanych pochwaliła kuchnię Ramsey'a.
Po zjedzeniu śniadania Ramsey wychodził na trening kiedy to obdarzył Oliwię namiętnym pocałunkiem, i w tym momencie właśnie Ola miała ochotę rozpłakać się jak dziecko. Dlaczego nie mogło być między nią a Wojtkiem tak perfecto? Gdy w końcu zakochani oderwali się od siebie, Oliwia przypomniała chłopakowi o bluzie, i tak oto pożegnali się jeszcze raz a Oli po policzku spłynęła jedna, jedyna samotna łza. Aaron wyszedł, a w tym samym momencie Oliwia podeszła do niej i zapytała:
-Czy ty płaczesz?- potem przytuliła.
-Od wczoraj nic się nie nie układa, Wojtek nie wrócił na noc, przyszedł rano tłumacząc się że musiał odwieść Chambo i telefon mu się rozładował. Ale nie chce mi się w to wierzyć, wydaje mi się że on coś ukrywa. - spróbowała wydukać poprzez łzy.
-A może chodzi o Sandrę? Wiesz może ona znowu coś mu palnęła, czy coś. Sandra potrafi dużo rzeczy dokonać, aby osiągnąć swój cel. Jej groźby go martwią. A Chamberlaina zostaw mnie, ja się nim zajmę - odpowiedziała spokojnym tonem nadal mocno przytulając mnie.
Dziewczyny pogadały jeszcze chwilę, a potem Oliwia musiała iść na wykłady, więc Ola postanowiła, że uda się do jakiejś kawiarni.

Ola weszła do jednej z Londyńskich kawiarni i zamówiła swoje ulubione latte. Usiadła przy stoliku i zajęła się swoją kawą pogrążając w myślach. Cały czas w głowie miała obraz Aarona i Oliwi. Podziwiała ich za to, że potrafią być ze sobą tak szczęśliwi.  Ona też chciała, żeby w jej związku wszystko było w jak najlepszym porządku, jednak miała przeczucie, że coś złego się dzieje się z Wojtkiem. Nie wiedziała co jest na rzeczy, jednak była pewna na sto procent, że to nic dobrego. Nagle z rozmyślań wyrwał ją głos osoby, która przysiadła się do jej stolika.
-Wojtek zdradził Cię z Sandrą.- powiedziała blondynka.
Na jej twarzy gościł lekki uśmiech satysfakcji.
Ola po patrzyła na towarzyszkę, a na jej twarzy gościło wielkie zaskoczenie.
-Przepraszam. Co powiedziałaś ?- spytała z niedowierzeniem.
-Wojtek zdradził Cię z Sandrą ubiegłej nocy. – powtórzyła blondynka.
Ola ścisnęła mocniej szklankę ze swoim latte.
-A kim ty do diabła jesteś ? Skąd to wiesz ?- wysyczała przez zaciśnięte zęby.
Powoli zbierało się jej na płacz.
-Jestem Wiktoria. Kuzynka Sandry. To ona mnie tu przysłała, żebym Ci to powiedziała.- odpowiedziała grzecznie na pytanie Oli.
Aleksandra gwałtownie wstała z miejsca i szybkim krokiem udała się do wyjścia zalewając się łzami. Wiedziała, że coś złego się wydarzy, ale nie miała pojęcia, że aż tak złego. Poczuła się tak jakby ktoś jej wbił nóż prosto w serce. Biegła w całkiem nieznanym jej kierunku. Do tego wszystkiego zaczął padać deszcz, a na dworze zapanowała ciemność, tak, jakby była noc, a dopiero co wybiło południe. Całkowicie przemoczona wbiegła w jakąś uliczkę i tam skuliła się w kącie. Tak samo jak tego dnia, kiedy widziała, jak zabito jej ojca.

****
O to rozdział.
Przepraszam, że dodany dopiero dzisiaj, ale miałam dużo na głowie.
Kiedy następny, to nie wiem. Dużo spraw, ale nie martwcie się. Na pewno Was powiadomię, gdy pojawi się na blogu.
Cały rozdział dedykowany Oliwi, bo Ona mnie tutaj wspiera, w pisaniu :) ;*
Zapraszam także TUTAJ nowy blog, nowa historia. 
Pozdrawiam Was bardzo ciepło ! <3
Buziaczki ! :*

sobota, 27 października 2012

Rozdział XXXIV


Ola siedziała przy stoliku razem z Oliwią, zatapiając się w miłej pogawędce.
-Więc rozumiem, że jesteś z Wojtkiem ?- przemówiła po chwili Oliwia.
Dziewczyna miała dłuższe brązowe włosy i oczy w tym samym kolorze. Widać było, że długo mieszkała w Anglii, mówiła płynnie po angielsku, a każde jej słowo wydobywało się z perfekcyjnym, choć nie brytyjskim, lecz amerykańskim akcentem. 
-Opowiadał dzisiaj o waszej wspólnej wycieczce do Paryża.- kontynuowała swoją wypowiedź z szerokim uśmiechem.
-Naprawdę ?-Ola zdziwiła się lekko.
-Tak. Widać było po nim, że jest bardzo zadowolony z wyjazdu- odpowiedziała Oliwia, a z jej twarzy nawet na sekundę nie znikł uśmiech.
Ola także się uśmiechnęła, spojrzała w stronę Wojtka, który właśnie stał przy barze, po czym przeniosła wzrok na swoją towarzyszkę.
-Cieszę się, że mu się podobało. Trochę żal wracać do domu, ale pojawił się ktoś, kto skutecznie starał się zepsuć nam ten wyjazd i powiedzmy, że się prawie tej osobie udało.- odpowiedziała Aleksandra lekko zasmuconym głosem.
Oliwia pokiwała głową ze zrozumieniem.
-Mówisz o Sandrze, prawda ?- spytała, a raczej można by rzec, że było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.
Ola zdziwiła się. Skąd Oliwia może wiedzieć o Sandrze ? Ale potem doszła do wniosku, że w końcu w Arsenalu wszyscy wiedzą jak Sandra się zachowuje i co chce zrobić, więc na pewno dowiedziała się tego wszystkiego od Ramsey’a.  Po chwili dołączył do nich Aaron, który porwał Oliwię pod pretekstem „Musimy już iść, jutro mam trening”. Dziewczyna tylko uśmiechnęła się lekko.
-Olu odwiedź mnie jutro…to znaczy nas- zaśmiała się, po czym napisała na kartce swój adres.
-Jasne- rzekła zielonooka, po czym pożegnała się z parą, która właśnie zniknęła za drzwiami lokalu.
Ola popatrzyła w stronę baru, jednak Wojtek, który tam stał, ulotnił się w jednej chwili. Dziewczyna szukała go wzrokiem po całym lokalu, ale nigdzie go nie widziała, postanowiła udać się na osobiste poszukiwania swojego ukochanego.

Wojtek stał właśnie przed drzwiami swojego mieszkania. Była ósma rano, a on nie miał bladego pojęcia co powie Oli. Włożył klucz do zamka i delikatnie przekręcił, otwierając cicho drzwi. Niemalże na paluszkach udał się do salonu, gdzie na kanapie słodko spała Ola. Pocałował ją delikatnie w czoło, po czym przykrył kocem, który znajdował się na oparciu kanapy. Sam usiadł na fotelu i schował twarz w dłonie. Nie wiedział co ma zrobić ze swoimi myślami, tysiącem pytań i kilkoma zdaniami, które głuchym echem odbijały się w jego podświadomości.
-Gdzie byłeś ? Martwiłam się o Ciebie, dzwoniłam, ale nie odbierałeś ! Dlaczego znowu zniknąłeś bez słowa ?!- mówiła podniesionym, zachrypniętym głosem Ola, odrywając Wojtka od walki ze swoją podświadomością i zmuszając go do trzeźwego myślenia.
-Musiałem odstawić Chamberlaina do domu, chciałem do Ciebie zadzwonić, ale telefon mi padł i nie miałem jak Cię o tym powiadomić- powiedział zdenerwowany.
Właśnie to zrobił. To z czym walczył, bał się powiedzieć Oli prawdę i właśnie ją okłamał. Bał się powiedzieć Oli to, że dzisiejszego ranka obudził się w mieszkaniu Sandry, w jej łóżku i obok niej. Bał się powiedzieć Oli o tym, że ją zdradził. Nie chciał jej ranić, ale wiedział, że nie mówienie prawdy także ją rani i brzydził się samym sobą.
Aleksandra podeszła do niego i usiadła mu na kolanach i musnęła jego usta.
-Przepraszam- powiedział Wojtek starając się spojrzeć w oczy dziewczyny, ale nie potrafił tego zrobić, więc obdarzył ją tylko przelotnym spojrzeniem.
Ola uśmiechnęła się do niego lekko, po czym po raz drugi musnęła jego usta.
-Wybaczam- odpowiedziała, po czym uśmiechnęła się szeroko.
Szczęsny starał się uśmiechnąć jednak nie wyszło mu to, a zamiast uśmiechu na jego twarzy pojawił się grymas bólu, który właśnie zamieszkał w całym nim.

Ola siedziała właśnie w domu. Wojtek spędził trochę czasu z nią, ale poszedł się odświeżyć i udał się na trening. Ola cały czas miała wrażenie, że coś niedobrego dzieje się ze Szczęsnym. Miała wrażenie, że obecny jest przy niej tylko i wyłącznie ciałem, a myślami jest całkiem gdzie indziej. Była na niego jeszcze trochę zła o to, że po raz drugi, wyszedł gdzieś bez słowa. Bała się o niego. Bała się, że go straci, a stratę kolejnej osoby, którą mocno kocha nie wytrzymałaby.
Dziewczyna wstała z kanapy, na której leżała i przeglądała w swoim telefonie wspólne zdjęcia z Wojtkiem. Sięgnęła po karteczkę, na której zapisany był adres Oliwi. Bez chwili zawahania zabrała torebkę i udała się do wyjścia ówcześnie zamawiając sobie taksówkę.
Po jakiś 30 minutach znalazła się na miejscu. Jak się okazało Ramsey mieszkał w dość bogatej dzielnicy, ale cóż się dziwić w końcu to piłkarz.
Aleksandra podeszła pod właściwe drzwi i zapukała. Odpowiedziała jej głucha cisza, więc zapukała jeszcze raz, ponownie to samo, więc  idą za tym, że do trzech razy sztuka, zapukała po raz trzeci i tym razem się jej udało, gdyż drzwi otworzyła jej Oliwia.
Dziewczyna ubrana była w białą koszulkę do połowy uda. Ola natychmiast pomyślała, że mogła uprzedzić Oliwię o swoim przybyciu, a nie stawiać jej w niezręcznej sytuacji.
-Chyba przeszkadzam, mogę przyjść później- powiedziała zawstydzona.
Oliwia uśmiechnęła się tylko.
-Nie, no coś ty, wchodź- powiedziała zapraszając Aleksandrę gestem ręki do środka.
-Ale ja nie chce przeszkadzać- odpowiedziała niechętnie Ola.
-Nie gadaj, tylko wchodź.- zaśmiała się Oliwia, po czym łapiąc dziewczynę za nadgarstek poprowadziła ją do salonu. – Daj mi sekundkę, a się ubiorę- powiedziała, po czym udała się schodami do góry.
Ola zajęła miejsce na kanapie i rozglądała się po całym mieszkaniu. Była zachwycona nowoczesnym wystrojem tego miejsca.
Po chwili zszedł Aaron, cały rozczochrany, a jego sweter był na drugą stronę. Widać ubierał się szybko.
-Dzień doby- przywitał się z uśmiechem na twarzy.
-Cześć.- przywitała się- Ładne masz mieszkanie- dodała z uśmiechem.
-A dziękuję, dość trudno było je urządzić, ale jakoś poszło.- odpowiedział nadal się uśmiechając- Może się czegoś napijesz ?- spytał
-Nie, dziękuję- szybko odpowiedziała.
Po chwili zeszła Oliwia, która była już w pełni ubrana.
-Kochanie zrobisz nam śniadanie, prawda ?- spytała Oliwia podchodząc do Ramsey’a i całując go w policzek.
-Przepraszam Cię kochanie, ale dzisiaj jest Twoja kolej- chłopak uśmiechnął się w stronę swojej dziewczyny- Ja chętnie sobie z Olą porozmawiam, kiedy Ty będziesz robić śniadanie- pocałował Oliwię w czoło i usiadł koło Oli.
Aleksandra przyglądała się całej tej sytuacji z uśmiechem na twarzy. Aaron i Oliwia wyglądali na bardzo szczęśliwych i zarażali tym szczęściem wszystkich dookoła.
-Dobra, pogadamy wieczorem, kiedy nie będziesz mógł spać- rzekła Oliwia wzruszając ramionami i udając się w stronę kuchni.
Aaron momentalnie zerwał się z kanapy.
-Dobra wygrałaś, ale jutro Ty mi robisz śniadanie do łóżka.- powiedział udając się w stronę kuchni, a jego ukochana wróciła do salonu z szerokim uśmiechem na twarzy.

****
Więc witam Was bardzo serdecznie.
Dodaję o to ten rozdział, który napisałam razem z Oliwią i jest on w pełni dedykowany dla Niej ! <3
Bez niej zapewne nie byłoby go dzisiaj na blogu.
Teraz rozdziały będę dodawać tylko w soboty, gdyż ostatnio mam straszne dni w szkole i nie wyrabiam się ze wszystkim. 
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie ! <3
Buziaczki :*

sobota, 20 października 2012

Rozdział XXXIII


Rano Ola obudziła się w objęciach Wojtka. Starała się delikatnie z nich uwolnić, tak by nie obudzić Szczęsnego, jednak się jej to nie udało.
-Gdzie chcesz mi uciec ? – spytał z lekkim uśmiechem Wojtek, po czym pocałował Olę w czoło.
-Nigdzie.- odpowiedziała ze szczerym uśmiechem na twarzy.- Dobrze mi z Tobą. I chcę by tak było już zawsze.- powiedziała nadal się szeroko uśmiechając.
Wojtek odwzajemnił jej gest, po czym pocałował ją delikatnie.
-Cieszę się, że tak mówisz. Dzisiaj mam jeszcze wolne, więc możemy cały dzisiejszy dzień przeleżeć tak w łóżku.- powiedział z cwanym uśmieszkiem na twarzy.
Ola uśmiechnęła się szeroko i pocałowała Wojtka.

Sandra stała pod drzwiami domu Melanie, z którą była umówiona. Zadzwoniła dzwonkiem, a po chwili drzwi jej otworzyła przyjaciółka.
-Wejdź, mamy do pogadania.- powiedziała Melanie, po czym wpuściła Sandrę do środka.
Sandra była lekko zaniepokojona tym, o czym chce rozmawiać jej przyjaciółka. Ale po części domyślała się, że tutaj chodzi o to, co ostatnio powiedziała blondynce przez telefon, o tym, że ma sposób na załatwienie Oli.
Czarnowłosa usiadła wygodnie na kanapie, po chwili miejsce koło niej zajęła także jej przyjaciółka.
-Możesz mi łaskawie wyjaśnić co masz zamiar zrobić ? Wiesz, że wszystkie Twoje plany są totalnymi niewypałami…
-Ale ten się w dwustu procentach uda. - przerwała Sandra przyjaciółce z uśmiechem na twarzy.
 -Sandra, błagam Cię, tylko nie rób nic głupiego, co prawda i tak już robisz największą głupotę świata, ale błagam, żeby to tylko nie doprowadziło do rękoczynów, rozlewu krwi, albo nie daj Boże śmierci.- rzekła przejęta Melanie.
-Spokojnie, rozlewu krwi i śmierci nie będzie, nie masz się o co martwić. Chodzi tylko o nastraszenie i odebranie tego co moje- odpowiedziała z szerokim uśmiechem Sandra.
-Mówisz tak, jakby Wojtek był przedmiotem, a nie człowiekiem.- powiedziała lekko oburzona Melanie.

-Idziemy dzisiaj wieczorem na małą imprezkę- powiedział zadowolony Wojtek, przełykając ostatni kęs swojej kanapki.
Ola uśmiechnęła się lekko.
-Gdzie tym razem ?- spytała
-Klub w centrum Londynu. Będzie tam większa część zawodników z Arsenalu, więc zabawa zapowiada się niezła. – rzekł, a uśmiech z jego twarzy nie znikł nawet na sekundę.
-Taaak… jeśli na każdej imprezie jest tak, jak po Twojej samotnej imprezie w Paryżu, to nie wiem jak ja Cię dotacham do domu. – powiedziała uśmiechając się szeroko i upijając łyk herbaty.
Wojtek zrobił kwaśną minę.
-To był jednorazowy wyskok, więcej się to nie powtórzy, za mocno cierpiałem na tym kacu, żeby się tak ponownie schlać.- rzekł poważnym tonem głosu.
Ola uśmiechnęła się i pokręciła głową.
-Jasne, jasne, wszyscy tak mówią, a realia są całkiem inne kochanie. Gdyby każdy tak chciał, to mieliśmy samych abstynentów na tym świecie. – odpowiedziała biorąc brudne talerze i zanosząc je do zmywarki.
Wojtek uśmiechnął się pod nosem.
-Masz trochę racji. Ale jeśli chodzi o mnie, nie tknę wódki przez jakiś dłuższy czas. –rzekł z lekkim uśmiechem.
Ola podeszła do niego i cmoknęła go w czubek nosa.
-Trzymam Cię za słowo.-powiedziała uśmiechając się szeroko, po czym delikatnie musnęła usta Szczęsnego.

Sandra właśnie szła, do klubu, w którym miała dzisiaj się odbyć skromna impreza Arsenalu. Wszystkiego dowiedziała się od Melanie, która niechcący wygadała się na temat tej imprezy. Miała w kieszeni swoją tajną broń, dzięki której dzisiaj miało się jej udać. Weszła bez żadnych problemów do środka i zajęła miejsce w kącie, w którym miałam idealny widok na drzwi. Właśnie do środka wszedł Aaron Ramsey ze swoją nową dziewczyną. Zaraz po nich przyszła Melanie z Walcottem.
Blondynka zauważyła swoją przyjaciółkę, po czym podeszła do niej.
-Co Ty tu do diabła robisz ? – spytała z wyrzutem.
Sandra uśmiechnęła się szeroko.
-Mam zamiar się trochę zabawić.- odpowiedziała.
Melanie wyraźnie się zdenerwowała.
-Przecież jak Cię ktoś tu zobaczy, to…
-Nie martw się, nikt mnie tutaj nie zobaczy, zresztą zależy mi tylko na krótkiej rozmowie z Wojtkiem, nic więcej… No i będziesz mi musiała później pomóc.-wtrąciła się w wypowiedź swojej przyjaciółki poważnym tonem głosu Sandra, chwytając ją za przed ramię.
-W czym ja Ci mam znowu pomagać?- spytała Melanie
-Zobaczysz- odpowiedziała z cwanym uśmieszkiem na twarzy, po czym udała się w nieznanym kierunku.

Od jakiejś godziny Ola znajdowała się na imprezie Arsenalu. Praktycznie przez cały ten czas idealnie bawiła się na parkiecie z Wojtkiem lub z Chamberlainem, który po kilku głębszych zaczyna robić się jeszcze bardziej rozrywkowy niż jest na trzeźwo.
Właśnie zmierzała do swojego stolika, przy którym siedziała nieznana jej dotąd dziewczyna, która zawzięcie rozmawiała o czymś z Wojtkiem.
-Olu poznaj, to nowa dziewczyna Aarona, Oliwia.- powiedział Wojtek
-Hej, miło mi Ciebie poznać, Wojtek bardzo dużo mi o Tobie opowiadał- powiedziała płynnie po polsku, co totalnie zbiło z tropu Olę.
-Jesteś Polką ?- spytała zdziwiona Ola.
Oliwia uśmiechnęła się szeroko.
-Tak, ale od sześciu lat mieszkam w Anglii.- odpowiedziała.
Dziewczyny wspaniale się ze sobą dogadywały. Można by rzec, że Ola w końcu znalazła kogoś godnego zaufania.

*****
Witam.
Przepraszam, że rozdział dopiero dziś, ale tak właśnie się będą pojawiać, w sobotę, gdyż ostatnio młyn w szkole, że nie dam razy publikować rozdziałów w tygodniu. 
Dziękuję Wam, za ponad CZTERY TYSIĄCE WEJŚĆ ! <3
Jesteście NAJLEPSI ! <3
Rozdział dedykowany dwóm osobą, a mianowicie Sylwii i Oliwi. Sylwii za nasze wieczorne odpały :D <3
A Oliwi, za to, że podsunęła mi genialny pomysł i takim to sposobem zagra małą ale znaczącą rolę w tym opowiadaniu ! <3

Rozdział zostawiam Wam do oceny, powoli zbliżam się do końca pisania tego opowiadania...
Pozdrawiam Was bardzo ciepło ! <3
Buziaczki ! ;*

niedziela, 14 października 2012

Rozdział XXXII


Właśnie jechali samochodem po ciemnych ulicach Londynu. Ola westchnęła, po czym odwróciłam wzrok i gapiła się w boczną szybę. To, że wróciła do Anglii wcale nie oznaczało końca jej kłopotów, wiedziała, że prędzej czy później Sandra wróci i znowu zacznie jej uprzykrzać życie. Nie miała już siły, obiecała sobie, że łatwo się nie podda, ale najnormalniej w świecie nie potrafiła walczyć z Sandrą.
-Coś Cię gryzie.-powiedział Wojtek- Od kiedy wsiedliśmy do samolotu w Paryżu nie odezwałaś się słowem. O co chodzi ?- spytał z troską w głosie.
Ola ponownie westchnęła i przeniosła wzrok z szyby na Szczęsnego.
-Po prostu zawsze kiedy gdzieś blisko jest Sandra wszystko się wali. A ja nie mam siły stawić temu czoła, wolę uciekać niż z tym walczyć. Zastanawiam się nad…- i tu zwiesiła głos, nie chciała tego mówić, spojrzała znowu w boczną szybę, a w jej oczach pojawiły się łzy.
-Nad czym ?- spytał Wojtek parkując samochód na parkingu przed mieszkaniem.
Ola gdy tylko samochód się zatrzymał wybiegła niemal z niego i udała się do środka. Nie mogła zatrzymać potoku łez, który właśnie spływał po jej twarzy. Nie chciała mówić tego Wojtkowi, nie chciała go ranić, ale nie widziała innego wyjścia.
Szybko otworzyła drzwi mieszkania i weszła do niego, zaraz za nią wszedł Wojtek. Ola usiadła na kanapie i patrzyła się tępo w ścianę zapłakanymi oczami.
-Powiesz mi wreszcie o co chodzi ? – spytał Wojtek kucając naprzeciwko Oli i chwytając jej ręce.
-Zastanawiam się nad powrotem do Polski. Zastanawiam się nad odcięciem od tego wszystkiego i zaczęcia od nowa w Polsce. Nie mam siły walczyć z Sandrą.- powiedziała spoglądając na Wojtka, który był zaskoczony tym co mówi Ola- Kocham Cię, bardzo Cię kocham, nikogo tak nie kochałam jak Ciebie, ale to mnie przerasta. Sandra nigdy nie odpuści. Wiem, że do niej nic nie czujesz, że Cię oszukała, ale ja nie potrafię żyć z myślą, że ktoś tylko czeka, aż popełnię jakiś błąd i zaatakuje w słaby punkt.- powiedziała, a po jej policzku spłynęły kolejne łzy.
-Nie pozwolę Ci wyjechać. Nie pozwolę Ci na to ! Zbyt mocno Cię kocham, by Ci na to pozwolić. Zrobię wszystko by Sandra w końcu dała sobie spokój. Obiecuję !- powiedział patrząc Oli głęboko w oczy.
Dziewczyna zamknęła oczy starając powstrzymać się kolejny potok łez, jednak nie wyszło jej to najlepiej, wyrwała swoje dłonie z uścisku Wojtka i pobiegła do swojego pokoju.
Wojtek usiadł na kanapie i schował twarz w dłonie. Nie miał najmniejszego pomysłu na to, co ma z tym zrobić. Był jednego pewien nie pozwoli wyjechać Oli. Nie może do tego dopuścić.

-Co ?! Jak to wyjechali ?! – pytała z niedowierzaniem Sandra.
-No normalnie, spakowali walizki, wsiedli w samolot i polecieli do Londynu.- odpowiedział Cesar.
Sandra wkurzyła się jeszcze bardziej.
-Jesteś skończonym idiotą.- powiedziała, po czym szybkim krokiem podążyła po walizkę i swoje ciuchy.
-Co Ty robisz ?- spytał zaskoczony mężczyzna.
-Nie widać ?- spytała oschle- Pakuje się. Skoro Oni wrócili do domu, to po co ja mam tu siedzieć ? Gdy tylko wrócę do Londynu wcielam swój plan w życie.- powiedziała.
Cesar westchnął, po czym wziął swoją walizkę i zaczął także się pakować.

Nad ranem Ola usłyszała, że drzwi do jej pokoju się uchylają. Wiedziała, że to Wojtek. Odwróciła się w jego stronę.
-Obudziłem Cię ?- spytał
Dziewczyna pokręciła przecząco głową, po czym zmieniła pozycje na siedzącą. Wojtek usiadł koło niej.
-Jeśli chcesz, to pojadę z Tobą do Polski. – powiedział patrząc na Olę.
Aleksandra doznała szoku.
-A co będzie z klubem ? Co z twoją karierą ? Nie pozwolę Ci tego wszystkiego zostawić ze względu na mnie.- powiedziała
Wojtek chwycił jej dłoń i uścisnął ją.
-Nie martw się o mnie, najważniejsza jesteś dla mnie Ty i Twoje szczęście. Jeśli chcesz wrócić do Polski, to pojadę tam z Tobą i nie ma na ten temat żadnej dyskusji. – rzekł poważnym tonem Wojtek.
Ola pokiwała przecząco głową.
-Nie ma mowy ! Nie pozwolę Ci zostawić tego wszystkiego. Wiesz jak ja bym się czuła, gdybyś to zrobił ? Jeszcze gorzej niż teraz. – odpowiedziała
-Ale dla mnie życie bez Ciebie tutaj nie ma najmniejszego sensu.- powiedział, po czym spojrzał w zielone tęczówki Oli i pocałował ją delikatnie. -Kocham Cię i choćby miał poświęcić wszystko na co pracowałem przez te kilka lat, by być z Tobą, zrobię to bez ani sekundy zawahania.- rzekł, po czym ponownie pocałował Olę, tym razem bardziej zachłannie.
Po chwili Wojtek zaczął schodzić coraz niżej z pocałunkami, szyja, obojczyk, jednocześnie męcząc się z guzikami przy sweterku Oli.
Dziewczyna nie pozostawała mu dłużna i także wzięła się za rozpinanie guzików przy jego koszuli.
Po kilku sekundach obydwoje byli już tylko  w bieliźnie.
*********
Od razu na samym wstępie pragnę Was przeprosić za takie badziewie jakie Wam tu prezentuję.
Chciałabym też powiedzieć, że to opowiadanie będzie mieć ok. 40 rozdziałów i zakończę je epilogiem. 
Mam już mniej więcej pomysł jak to wszystko zakończyć.
W mojej głowie rodzi się tysiąc innych pomysłów na nowe opowiadania, więc może jak skończę tego bloga, to napiszę kolejne...
Na razie rozdział zostawiam Wam do oceny :)
Pozdrawiam Was baaaardzo gorąco ! <3
Buziaczki ! :* 

środa, 10 października 2012

Rozdział XXXI


Ola chodziła po całym apartamencie, była bardzo zdenerwowana, a w ręku trzymała swój telefon, wybierając co kilka sekund numer Wojtka, ale ten nie odbierał telefonu. Dziewczyna zaczęła się już poważnie martwić, gdyż zbliżała się północ.
Otworzyła drzwi balkonowe i wyszła na balkon, gdyż z nerwów zaczynało się jej robić słabo. Wciągnęła świeże powietrze do płuc i usiadła na zimnej posadzce podciągając nogi i opierając głowę o kolana.
Po chwili usłyszała jak drzwi do apartamentu zamknęły się z wielkim trzaskiem, sama z przerażeniem wstała pośpiesznie i weszła szybko do środka. Stanęła, jakby podłoga pod nią była posmarowana klejem. Właśnie zobaczyła zmierzającego ku niej zataczającego się Wojtka.
-Ty piłeś ?- spytała zdziwiona.
W sumie wiedziała, że nic w tym zaskakującego nie ma, no bo chyba każdy normalny człowiek lubi się od czasu do czasu napić, ale dla niej zaskakujący był widok pijanego Szczęsnego.
-Troszeczkę…- odparł, po czym chwycił Olę i przyciągnął ją mocniej do siebie.
-Odejdź, jesteś pijany- powiedziała, po czym uwolniła się z uścisku Wojtka i odsunęła się od niego.
Wojtek zrobił nietęgą minę.
-Nie jestem pijany.- rzekł- No, może lekko wstawiony- dodał po chwili
Ola prychnęła.
-Lekko wstawiony ?- zakpiła- Dzisiaj śpisz na kanapie- powiedziała, po czym wskazała na mebel- Dobranoc- powiedziała, po czym skierowała swoje kroki ku pokojowi w którym znajdowało się łóżko.

-Masz chwilę ?- spytała czarnowłosa do telefonu.
-No…- odpowiedziała zaspanym głosem Melanie- Co się stało ?- spytała po chwili.
-Dużo…Kilka godzin temu dowiedziałam się, że jestem zimną suką bez grama uczuć i cholernie mnie to zabolało.- odpowiedziała
-No to jeśli Cię to zabolało, to nie masz co się martwić, a raczej cieszyć, że ta opinia nie jest prawdziwa, gdyż jak się okazuje posiadasz uczucia, co prawda może ich mało, ale jednak gdzieś tam w głębi Ciebie się one znajdują i chyba nareszcie wychodzą na wierzch.- powiedziała blondwłosa i lekko zachichotała
Sandra się wkurzyła.
-Bardzo cieszę się z tego, że moje nieszczęście wywołuje uśmiech na Twojej twarzy, ciekawe jak Ty byś się czuła, gdyby Theo powiedział to samo do Ciebie- rzekła oburzona.
Melanie westchnęła.
-Przepraszam, wiem nie powinnam, ale jeśli Wojtek Ci to powiedział, to miał do tego pełne prawo i go rozumiem. Czuje się wykorzystany, ty jeszcze za wszelką cenę próbujesz zrobić wszystko, by zepsuć jego związek, faktycznie zachowujesz się jak zimna suka, ale ja oczywiście wiem, że nią nie jesteś. Gdyby mnie tak ktoś wykorzystał, to też bym z tego powodu nie była zadowolona.- rzekła do przyjaciółki.
Sandra uśmiechnęła się lekko.
-Dziękuję, za Twoje dobre słowo, ale jeśli twierdzi, że jestem zimną suką, to ciekawe co powie po tym, co mam zamiar zrobić. Musi gorzko pożałować tych słów. – powiedziała.
Blondynka ponownie westchnęła.
-Błagam Cię. Ty lepiej już nic nie rób, zostaw to, zajmij się Cesarem. Obydwoje do siebie wyjątkowo pasujecie, naprawdę. Jedno gorsze od drugiego, co sprawia, że możecie być idealną parą.- powiedziała z przekonaniem Melanie.
-Wiesz…- zastanowiła się Sandra- Możliwe, że masz rację, dlatego postanowiłam to wypróbować i przespałam się z nim.  I muszę Ci powiedzieć, że jest o niebo lepszy od Wojtka. Jednak to nie zmienia faktu, że tak łatwo odpuszczę, Szczęsny i ta jego wywłoka, gorzko pożałują jego słów, postaram się zrobić wszystko co w mojej mocy, by ich związek szybko się rozpadł. Muszę się na nich odegrać. Nie zostawię tego tak.- powiedziała
-Matko Boska ! Sandra, ja naprawdę nie rozumiem dlaczego ja się nie potrafię wyrzec tego, że Cię znam, naprawdę. Jesteś złym człowiekiem i dobrze na tym nie wyjdziesz, w końcu zostaniesz sama na zawsze. Nikt Cię nie będzie chciał, jeśli Ty będziesz odwalać takie cyrki za każdym razem kiedy ktoś Cię zostawi.- rzekła niezadowolona blondynka.
Sandra zaśmiała się gorzko.
-Nie martw się, nie zostanę sama. – powiedziała uradowana.
-Czasami się Ciebie boję.- rzekła Melanie.
-Ty nie masz obaw do strachu, dobranoc- powiedziała czarnowłosa, po czym szybko się rozłączyła i z cwanym uśmieszkiem przyglądała się wyświetlaczowi swojego telefonu.

Następnego dnia rano Ola wstała z łóżka i skierowała swoje kroki ku łazience. Wykonała szybko swoją poranną toaletę, przebrała się, po czym weszła do mini saloniku. Na kanapie leżał Szczęsny, który już nie spał.
-Co kac nie daje Ci spać ?- spytała oschle.
Była na niego zła od wczorajszego wieczora, o to, że nawet nie raczył jej powiadomić, o tym, gdzie się znajduje i o której godzinie wróci.
-Trochę- odpowiedział zachrypniętym głosem.
-Trzeba było więcej pić.- powiedziała nadal zła.
Szczęsny podniósł się z kanapy i skierował swój wzrok ku Oli, która stała w drzwiach.
-Dlaczego jesteś dla mnie taka nie miła ?- spytał z wyrzutem Wojtek.
Ola zdziwiła się.
-Przepraszam bardzo, a jaka mam być ? Nawet nie raczyłeś powiedzieć gdzie jesteś. Nawet nie wiesz jak się o Ciebie martwiłam. Bałam się, że coś Ci się stało. W tedy kiedy ja się zamartwiałam i dzwoniłam do Ciebie jak głupia, Ty bawiłeś się w najlepsze. Więc teraz nie miej do mnie pretensji, że jestem na Ciebie zła.- powiedziała ze złością.
Wojtek wstał z kanapy, po czym podszedł do Oli, objął ją i przyciągnął do siebie. Dziewczyna próbowała wyrwać się z jego uścisku jednak Szczęsny jej na to nie pozwolił.
-Przepraszam, powinienem był zadzwonić. Błagam Cię już nie złość się na mnie, bo tego nie zniosę. Wystarczy, że już mnie kac potwornie męczy- powiedział, po czym chciał pocałować Olę jednak ona się odsunęła.
-Nawet nie próbuj, jedzie od Ciebie wódką. – powiedziała, po czym uwolniła się z jego uścisku- Dobrze, że Cię kac męczy, może to Cię czegoś nauczy i jakoś będziesz musiał znieść to, że będę zła na Ciebie. Przykro mi.- powiedziała, po czym ruszyła w stronę drzwi.
-Gdzie się wybierasz?- spytał.
-Na śniadanie- odpowiedziała Ola, po czym wyszła z apartamentu i udała się do restauracji.
Gdy tylko się w niej znalazła usiadła przy wolnym stoliku i zaczęła czytać menu.
-Mogę się dosiąść ?- spytał męski głos, który znała od wczorajszego południa.
Podniosła wzrok z nad menu i niechętnie spojrzała na faceta, który stał nad nią. Nie miała wyjścia i zgodziła się.
Na śniadanie zamówiła sobie jakieś francuskie danie, którego nazwa totalnie nic jej nie mówiła. Rozmawiało się jej z Cesarem nawet dość dobrze, śmiała z się z jego żartów, a złości do Wojtka totalnie zapomniała.
-Może dasz się dziś po południu zaprosić na drinka?- spytał Cesar z szeroki uśmiechem.
Ola nie była co do tego pomysłu przekonana.
-Nie wiem czy to jest dobry pomysł.- powiedziała nieśmiało.
-No weź, nie daj się prosić, Twój chłopak nawet się o tym nie dowie.- powiedział błagalnym tonem i strzelił jednym ze swoich uwodzicielskich uśmiechów.
Ola westchnęła.
-Wiesz co, może innym razem. Naprawdę miło mi się z Tobą rozmawiało, ale muszę już wracać. Do zobaczenia. –powiedziała, po czym wstała z miejsca i ruszyła w stronę w stronę wyjścia.
Gdy tylko wyszła z pomieszczenia szybko udała się w stronę windy, wiedziała, że nie może ufać temu całemu Cesarowi, bo on ma coś wspólnego Sandrą, póki Oni tutaj byli, nie mogła spać spokojnie, nie chciała wracać do Londynu, jednak musiała, bała się o swój związek.
Gdy wysiadła z windy skierowała się do swojego apartamentu. Wojtek gdy tylko zobaczył swoją ukochaną podbiegł do niej, chwycił ją w pasie i przyciągnął do siebie.
-Proszę Cię nie gniewaj się na mnie już. Opowiem Ci dlaczego wczoraj tak popiłem- powiedział.
Ola westchnęła.
-To ma jakiś związek z Sandrą, prawda?- spytała patrząc mu głęboko w oczy.
Wojtek pokiwał głową.
-Tak myślałam-powiedziała, po czym wyswobodziła się z uścisku Wojtka, chwyciła go za rękę i pociągnęła za sobą, by usiadł z nią na kanapie.- Nie ważne co masz mi do powiedzenia chcę Cię o coś prosić.- rzekła- Możemy jak najszybciej wrócić do Londynu ? Tutaj jest naprawdę ładnie i magicznie, ale chce już wrócić do domu.- powiedziała Ola.
Wojtek uśmiechnął się delikatnie.
-Jasne, że możemy. – odpowiedział, po czym przytulił Olę do siebie.- Zarezerwuje bilety na najbliższy lot do Londynu- powiedział Wojtek, po czym wstał z miejsca i sięgnął po swojego iPhona.
Ola wstała z kanapy i ruszyła w stronę pokoju. Podeszła do szafy i zaczęła wszystko z niej wyciągać i pakować do walizek.

****
Na samym wstępnie chciałabym Was przeprosić za to, że rozdział dopiero dziś, no ale nie napisałam nic w sobotę bo nie wzięłam ze sobą laptopa i już przyrzekłam sobie, że nigdy takiego błędu nie popełnię. 
Ja osobiście nie będę oceniać tego rozdziału. Pozostawię to Wam, bo Wy to czytacie, a ja piszę dla Was :D  
Oczywiście dziękuję za wszelkie komentarze, które mnie bardzo inspirują i dodają siły i ochoty do pisania :)
Pozdrawiam Was bardzo gorąco, bo dni już coraz chłodniejsze ! <3
Buziaczki ! :*

środa, 3 października 2012

Rozdział XXX


Wojtek siedział sam w apartamencie. Po godzinnym przekonywaniu Oli, żeby nie odkładała swoich planów z samodzielnym zwiedzaniem Paryża, udało się i wyszła z hotelu.
Nie mógł spokojnie usiedzieć na miejscu. Cały czas zastanawiał się, po co Sandra przyjechała do Paryża. Trzymał w ręce swojego iPhone’a, z jednej strony chciał zadzwonić do Sandry i dowiedzieć się jaki cel ma jej przyjazd tutaj, bo wiedział, że na pewno jej intencje są nieczyste, ale z drugiej strony nie chciał tego robić, nie chciał psuć sobie i Oli wypoczynku w Paryżu.
Wziął głęboki oddech i schował telefon do kieszeni. Wziął klucz od drzwi apartamentu i wyszedł z niego, przekręcając klucz w drzwiach. Stwierdził, że musi zająć myśli czymś innym, ale stwierdził, że mu się to nie uda, bez pomocy czegoś mocniejszego, więc pierwsze kroki skierował do hotelowego baru.
Gdy tylko się w nim znalazł usiadł przy barze i zamówił kieliszek czystej. Oczekując na swoje zamówienie, zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, po chwili ujrzał w drzwiach doskonale znaną mu postać, a mianowicie Sandrę, która wyglądała na przestraszoną.
Dziewczyna niechętnie podeszła do Szczęsnego i usiadła na wolnym krześle obok.
-Mogę wiedzieć po co tu przyjechałaś ? – spytał- Albo w sumie nie musisz nic mówić i tak wiem, że masz zamiar zniszczyć mój związek.- dodał po chwili.
Sandra milczała.
-Mam dla Ciebie radę. Daj sobie wreszcie spokój. I tak nie będziemy już razem. Tylko i wyłącznie z Twojej winy rozpadł się nasz związek. Zostaw mnie i Olę w spokoju. Zrozum wreszcie, że to co było między nami kilka miesięcy temu skończyło się raz na zawsze.- powiedział patrząc to na kieliszek, który trzymał w ręce, to na dziewczynę.
Sandra patrzyła na Wojtka ze łzami w oczach.
-Dlaczego przekreślasz od razu te dwa lata naszego związku. Byliśmy tacy szczęśliwi.- powiedziała drżącym głosem.
Szczęsny się zaśmiał.
-Szczęśliwi?- spytał z pogardą- Ty byłaś szczęśliwa, bo skutecznie czyściłaś moje konto. Ja czuje się oszukany. Nie mogę być z kimś, kto swoją miłość wyraża tylko i wyłącznie do ilości zer na koncie, a nie do osoby. Ciekawy jestem, czy znalazłaś już kolejnego naiwnego gościa, który nabierze się na Twoje teksty.- powiedział po czym wypił zawartość kieliszka- Powiem Ci jeszcze jedną rzecz, jesteś zwykłą, zimną suką, bez ani grama uczuć.- dodał Szczęsny.
Po tych słowach Sandra nie wytrzymała i uderzyła Wojtka otwartą dłonią w policzek.
-Gorzko pożałujesz tych słów.- powiedziała z zaciśniętymi zębami i wyszła z pomieszczenia.
Na Szczęsnym nie zrobiło to jakoś specjalnie wrażenia. Zamówił drugi kieliszek wódki, po czym szybko wypił go i wyszedł z hotelu.

Ola siedziała właśnie na jednej z ławeczek w parku niedaleko Wieży Eiffla i kąpała się w promieniach słonecznych.
Próbowała się zrelaksować, jednak nie zbyt dobrze jej to wychodziło. Cały czas miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje.
Jeszcze do tego wszystkiego, jak na złość Sandra musiała pojawić się w Paryżu wtedy, kiedy ona zaczynała już powoli myśleć, że jej życie nabiera kolorów.
Oczywiście była szczęśliwa, ale to, co wydarzyło się ubiegłej nocy sprawiło, że mogła poczuć to szczęście całą sobą, a nie tylko żyć w przekonaniu, że los się do niej uśmiechnął. Po wczorajszej nocy była niemal pewna, że tego szczęścia nikt jej nie odbierze, jednak w tym momencie zaczęła w to wątpić.
Wiedziała, że Wojtek nic do Sandry nie czuje, jednak po tym wszystkim co ją spotkało w życiu, coś nie pozwalało jej wierzyć w to, że teraz może wszystko dobrze się zakończyć. Bała się, że będzie znowu cierpieć, wiedziała, że kolejnego ciosu by już nie zniosła.
Wmawiała sobie, że każde złe doświadczenie jakie ją spotkało umacnia ją psychicznie i, że nic nie jest w stanie jej złamać, jednak prawda wyglądała całkiem inaczej. Śmierć matki, zabójstwo ojca, to wszystko sprawiło, że jej życie legło w gruzach, wcale nie stawała się silniejsza, za każdym razem była co raz bliżej krawędzi.
Jednak gdy pojawił się w jej życiu Wojtek, coś się zmieniło. Pojawił się promyk nadziei, że coś się może udać. Jednak za każdym razem, gdy Sandra była w pobliżu promyk przygasał, a gdy znikała ponownie rozświetlał jej życie.
Starała się odgonić złe myśli na bok, jednak nie wychodziło jej to. W tym momencie bała się, że za niedługo nie będzie miała nikogo przy sobie, że jedyna osoba, która jej została odejdzie od niej i nigdy już nie wróci.
Ola wzięła głęboki oddech i wstała z ławeczki. Zaczęła iść w kierunku hotelu, jednak po chwili po prostu na kogoś wpadła i znalazła się na ziemi.
-Nic Ci się nie stało ?- spytał mężczyzna pomagając dziewczynie wstać.
-Nie, nie… To moja wina, zamyśliłam się. Przepraszam.- odpowiedziała Ola, po czym spojrzała na mężczyznę, który przed nią stał.
O mało co oczy nie wypadły jej na ziemię. Przed nią stał ten sam mężczyzna, którego widziała z Sandrą w recepcji.
-Ja także nie jestem bez winy, powinienem bardziej uważać. Jednak pisanie smsów nie jest wskazane gdy się idzie- powiedział, po czym wyszczerzył swoje zęby w szerokim uśmiechu- Przepraszam, nie przedstawiłem się, jestem Cesar Azpilicueta.- dodał, po czym wyciągnął w stronę Oli rękę.
-Ola Janus- odpowiedziała, po czym niechętnie uścisnęła rękę mężczyzny.
-Miło mi Ciebie poznać- powiedział, a uśmiech z jego twarzy nie znikł nawet na pół sekundy- Może w ramach przeprosin dasz się zaprosić na kawę ?- spytał
Ola nie za bardzo wiedziała co ma powiedzieć.
-Przepraszam, ale nie mogę, śpieszę się. Może innym razem. Do zobaczenia. – odpowiedziała, po czym szybkim krokiem podążyła w drogę do hotelu.
Była tak totalnie zniesmaczona tym, że akurat musiała wpaść na gościa, który przyjechał do Paryża z jej wrogiem numer jeden.
****
No i takim to sposobem mamy rozdział trzydziesty :)
Naprawdę bardzo Wam dziękuję, za miłe komentarze, które inspirują mnie do pisania kolejnych rozdziałów.
WYJĄTKOWO ten rozdział mi się podoba.
Może dlatego, że jakoś tak ciekawie się zrobiło. 
Mam nadzieję, że Wam też się podoba.
Jeśli chodzi o następny rozdział, to nie wiem kiedy się pojawi, gdyż w sobotę jestem w trasie i po prostu cały dzień nie będzie mnie w domu, ale jeśli mi się uda, to wezmę laptopa ze sobą i będę coś pisać w samochodzie.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie ! <3
Buziaczki ! <3